niedziela, 27 listopada 2016

Od Nick'a CD kiara

Obudziłem się w nowo widzianym pomieszczeniu, było mi niewyobrażalnie zimno i czułem jakbym nie miał kawałka brzucha. Zdjąłem z siebie sterty kocy i kołder, rozglądnąłem się po pokoju, ku mojemu zdziwieniu jakaś kobieta siedziała na fotelu obok. Pośpiesznie wstałem i zacząłem szukać kuchni. Niue chciałem być wścibski jednak pragnienie dawało się we znaki. Czułem się niespodziewanie ciężko, gdy powoli sunąłem w stronę najbliższego pokoju, nie martwiłem się tym gdzie się znajduje, ani kto mnie tu przyniósł, byłem w takich sytuacjach i wiem, że jeśli ten ktoś mnie nie zabił to ma dobre zamiary. Jednak jeśli ten ktoś rozpoznał we mnie celebryte Marcusa to już inna bajka, chociaż w sumie kiedyś i tak trzeba będzie się ujawnić.

 ***

Gdy dotarłem do wymarzonej kuchni, pośpiesznie otworzyłem szafkę i wyciągnąłem z niej jeden kubek, jednak przez nagły kopniak bólu upuściłem go z głośnym hukiem. Niewątpliwie obudziłem gospodynie, gdyż już po paru chwilach stała w drzwiach. Podparłem się o blat, zrobiło mi się kurewsko słabo i ledwo co trzymałem się na nogach.
-Nic ci nie jest?!-krzyknęła przerażona, jednak nie dałem rady jej odpowiedzieć-Ej!
Rzuciła mi się z pomocą, jednak jak dla mnie to nie potrzebnie, bo przecież jeszcze trzymałem się na nogach. Jej ręce zaczęły mnie szarpać w stronę kanapy, jednak co ja co, ale nawet w chorobie mam dużo siły, a przynajmniej tyle by zostać nieruszonym.
-Zostaw mnie!-warknąłem przy kolejnej próbie zaciągnięcia mnie na kanapę, w tej samej chwili puściła mnie i tylko posłała mi pytające spojrzenie.
-Muszę szybko wyjść!-krzyknąłem szukając po kieszeniach komórki.
-Nie możesz wyjść!Jesteś poważnie ranny!-wrzasnęła zirytowana kobieta, zagradzając mi drogę. Spojrzałem na nią z niezbyt poważną miną.
-Ty myślisz, że ja nie mam medyków?! Śmieszne!-rzuciłem zarzucając na siebie znalezioną obok kanapy starą kurtkę-Żegnam!

środa, 23 listopada 2016

OD kiary Cd Nick

Miałam dzisiaj dyżur w szpitalu. Przez te zamieszki ja i moi ludzie mieliśmy pełno roboty! W dodatku jeden konował „ lekarz” się rozchorował i musiałam biegać z jednego oddziału na drugi! Dobrze że miałam szóstkę z WF-u! Mięliśmy pełno rannych policjantów i przy okazji demonstrantów. Co chwilę opatrywałam poważne rany. Tu ktoś z rozbitą głową, tu z raną postrzałową, albo jeszcze ofiara wypadku samochodowego! Istne urwanie głowy! Miałam dyżur nocny i dzienny więc 24 godziny na nogach bez możliwości snu. Gdy w końcu wszystko się uspokoiło i poszłam na chwilę do swojego „pokoju” wypoczynkowego. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – odezwałam się.
Po chwili w drzwiach pojawił się mój kolega! Doktor Fridz Jonson! Był synem ordynatora szpitala lecz nie za dobrze się ze sobą dogadywali… Często mi udzielał pomocy i mogłam na niego liczyć.
- Cześć! Nie przeszkadzam Ci? – spytał wychylając tylko głowę zza drzwi.
- Nie! Wchodź śmiało! – zachęciłam go – Dopiero co przyszłam, ale pewnie zaraz znowu będę musiała iść – powiedziałam i głośno westchnęłam.
Po chwili wszedł i włączył czajnik na kawę i usiadł na fotelu, naprzeciwko mnie.
- Kiepsko ostatnio wyglądasz! – przyznał. Zawsze nie owijał w bawełnę, tylko walił prosto z grubej rury!
- Kiepsko ostatnio sypiam – przyznałam – W dodatku te dodatkowe dyżury za Dżejsona! Eh… Mam urwanie głowy! – powiedziałam i lekko ziewnęłam.
- Może idź do domu i spróbuj odpocząć a ja wezmę za Ciebie zmianę! Musisz odpocząć a ja nie mam nic ciekawego do roboty! – powiedział nagle.
- Powiedz… - zaczęłam – Chcesz wziąć mój dyżur, bo chcesz uniknąć znowu swojego ojca! Mam rację? – spytałam sarkastycznie i złośliwie się uśmiechnęłam.
Ten się lekko zaśmiał, spuścił na chwilę głowę i powiedział uśmiechając się do mnie:
- Ty to zawsze potrafisz mnie rozgryźć Liso Mongomery! – odparł również sarkastycznie.
- Przede mną nic nie ukryjesz! Pamiętasz? Byłam policjantką! – powiedziałam dumnie.
- Ta… I dlatego nic Ci nie umknie! – powiedział wciąż rozbawiony, lecz w końcu spoważniał – To co?! Zgodzisz się? – spytał z nadzieją.
- Może tak… A może nie… Hm… Sama nie wiem – drażniłam go lekko.
- Wredota z Ciebie! Powiedz wreszcie! – powiedział z lekka poirytowany lecz uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
- Zgoda! Marzę o odpoczynku! – powiedziałam do niego – Dzięki!
- To ja dziękuję! – powiedział zaparzył sobie kawę i wyszedł. Ja natomiast ubrałam się i wyszłam ze szpitala. Była późna noc! Gdzieś po północy. Szłam chodnikiem i słyszałam tylko swoje głośne kroki uderzające o chodnik. Nie chciałam brać taksówki, bo chciałam trochę pooddychać „świeżym” powietrzem, jeśli można to tak nazwać… Wtedy nagle usłyszałam pisk opon i strzelaninę, niedaleko mojego domu!
- No nie! Nie może być chociaż raz spokojnie?! – powiedziałam na głos i pobiegłam szybciej w stronę mojego domu. Wychyliłam się lekko zza rogu i zobaczyłam jak policja strzela do jakiś ludzi. Ci też odpowiadali ogniem! To pewnie była jedna z tych grup, co się buntuje… Cóż! Mi też się nie podobało jak nas traktują i w ogóle, więc ich rozumiałam. Cieszyłam się ze nie jestem już policjantka z jednej strony, bo bym musiała się słuchać tych wszystkich idiotów! Odeszłam w samą porę!
Wtedy nastąpiła fala wybuchów. Auta wylatywały w powietrze i wszystko stanęło w płomieniach! Słychać było krzyki ludzi i alarmy aut. Wtedy nagle kogoś zauważyłam leżącego niedaleko mnie. Był nieprzytomny i był ubrany na wojskowo. Od razu włączył się mój instynkt lekarza i podbiegłam do niego szybko!
Leżał za autem, więc może chciał się tam schronić! Od razu sprawdziłam mu puls. Serce biło lecz słabo! Był nieprzytomny, zaczęłam szukać jakiś ran i po chwili jedna zauważyłam! Była to rana postrzałowa w klatkę piersiową! Musiał być szybko zoperowany! Jednak wiedziałam, że z drugiej strony to może mu zagrozić, bo go złapią! Bądź co bądź, ale Ci wyżej postawieni najchętniej by zabili buntowników! Rozejrzałam się. Walki nadal trwały i nikt Nie zauważył rannego… Co robić?! Co robić?! W końcu zdecydowałam, że zabiorę go jakoś do siebie do domu, który stał kilka przecznic dalej!
Dobrze, że miałam zahartowane ciało, bo lekki to on nie był! Treningi policyjne zrobiły swoje! A jeszcze treningi sztuk walki… Dodały mi sporo więcej siły. Przerzuciłam go na swój bark, wzięłam jego karabin pól automatyczny i szybko zaczełam iść w stronę mojego domu.
Dotarłam na miejsce po ośmiu minutach! Od razu go położyłam na łóżku w salonie, zdjęłam z niego kamizelkę i ubrania z klatki piersiowej i zaczęłam działać! Dobrze, że zabieram zawsze ze sobą cały sprzęt i niektóre leki do domu! Złodzieje są wszędzie i zawsze trzeba się zabezpieczać! Wbiłam szybko igłę w lewą rękę mężczyzny i założyłam wenflon. Zaczęłam opatrywać ranę. Wyciągnęłam kulę i zatrzymałam krwawienie, po czy zamknęłam ranę i zabandażowałam ją. Podałam antybiotyki i czekałam aż się wybudzi. Miałam tylko nadzieję, ze nie uratowałam jakiegoś psychola, który będzie chciał mnie zabić!

Poszłam się umyć, bo byłam cała w jego krwi! Szybko z siebie zbyłam jego krew i wróciłam do salonu. Sprawdziłam ponownie puls. Lekko się wzmocnił! Kroplówka wzmacniająca była podłączona a ja cały czas monitorowałam jego stan.

środa, 23 listopada 2016

"Tylko głupiec nie boi się śmierci! Może tego nie wiesz, ale ona Ci towarzyszy przez całe życie i tylko czyha na Twoje potknięcie."


Dane: Kiara Amitachi to jej prawdziwe imię i nazwisko, lecz tylko jej towarzysze o tym wiedzą. Wśród ludzi Hrondy nazywała się Lisa Mongomery, to jej fałszywe dane.
Pseudonim: Lisica, Duch – to przezwiska, które nadano jej zanim rozpoczęło się piekło na ziemi. Teraz niektórzy nadal ja tak przezywają. Jednak nie lubi zbytnio innych przezwisk, które wymyślają jej ludzie! Możesz oberwać za wymyślenie jej innej ksywki chyba, że jej się spodoba.
Płeć: Kobieta w 100%
Wiek: 28 lat.
Praca: Dowódca służb specjalnych policji lecz jest również lekarzem, ponieważ, gdy zaczęło się piekło na ziemi, to zmieniła swój zawód na lekarza. Ma duże kontakty w policji oraz tajnych służbach.
Grupa: Tytani
Charakter: Kiara to osoba bardzo tajemnicza, która nienawidzi rozkazów! Woli działaś „solo” lecz bardzo dobrze też komunikuje się z grupą. Ma zdolności przywódcze lecz porzuciła swój stary zawód, gdyż nie widziała już w tym sensu… Jak każdy człowiek, ma swoje granice cierpliwości. Stara się być silna i nie okazywać słabości. Tłumi w sobie często emocje, co później powoduje, że emocje ja zżerają od środka. Jest odpowiedzialną osobą, która nie porzuci drugiego człowieka na pastwę losu. Nie ukazuje swojej słabej i delikatnej strony, a przynajmniej stara się to ukryć. Jest bardzo nieufna, gdyż życie dało jej solidnie w kość. Musi minąć sporo czasu i druga osoba musi sobie „zasłużyć” za jej zaufanie. Jeśli się to komuś uda, to zdobędzie przyjaciółkę oraz towarzyszkę, która nie opuści go w trudnej sytuacji. Za swoich prawdziwych towarzyszy jest w stanie oddać własne życie, podobnie jak i w słusznej sprawie. Nigdy nie wygaduje powierzonych jej sekretów, jeśli ktoś się jej zwierzy. Kiara nie jest strachliwą panną, która czeka na rycerza z bajki... Nie! Ona jest silną kobietą, która nienawidzi gdy mężczyźni mówią, że kobiety są słabe itp. Jest bardzo niezależna bo wszystko robi sama i nie lubi gdy ktoś chce ją wyręczyć. No ale to nie znaczy że nie umie przyjmować pomocy! Po prostu nie chce, żeby ktoś uważał ja za niezdarę czy coś w tym rodzaju... Można też powiedzieć że ma charakterek, bo jest bardzo uparta i zawzięta, gdy o coś walczy. Przyjmowanie rozkazów nie przychodzi jej łatwo… Często się sprzeciwia i robi cos na własną rękę. Nie potrafi słuchać się osób, które wprowadzają częsty chaos w poleceniach, ona pójdzie tylko za silnym przywódcą, który wie co robi oraz który ma nieco oleju w głowie! Cóż! Dużo jest idiotów na tym świecie, o czym zdążyła się przekonać już nie raz… Jest wytrzymałą i wysportowana osobą. Zna sztuki walki i umie strzelać czy posługiwać się niemal każdą bronią. Nienawidzi kłamców, złodziei czy oszustów! Takich by najchętniej wytępiła, lecz czasami jej samej zdarza się skłamać, gdy ktoś ją spyta o przeszłość. Dla niej ten rozdział jest zbyt bolesny i wątpi, że kiedyś o tym opowie.
Często gdy ma zwyczajnie wszystkiego dość, odcina się od wszystkich i znika, by ukryć się w jakimś miejscu, poukładać myśli, odpocząć czy też odetchnąć.
Cechy szczególne: Silne i wysportowane ciało, oraz włosy rozwiane przez wiatr. Na plecach ma parę blizn po torturach, które przeszła kiedyś… Ma niebieskie oczy, które idealnie podkreślają jej charakterek.
Historia: Ma bolesna historię! Jej rodzice zostali zamordowani gdy miała osiem lat i była podjęta programem ochrony świadków… Jej rodzice wręcz zostali zadźgani nożami na jej oczach! Później próbowano ja zabić lecz na szczęście zanim jej rodzice umarli, zdołali jej przekazać całą, niezbędną wiedze na temat życia i o tym, jak się ukrywać. Nie zostawiać po sobie najmniejszego śladu czy też jak unikać kamer bądź wtopić się w otoczenie. Jej prawdziwe dane zostały zmienione i została zaadoptowana przez rodzinę zastępcza, która nie wiedziała o jej przeszłości. Została po prostu zatajona… Kiara jednak nie miała szczęścia do opiekunów, gdyż jedni ja tłukli kijem do krwi, do utratą świadomości, drudzy przypalali papierosami i zamykali ją w ciemnych pomieszczeniach bez światła i okien! Kiara nienawidziła ludzi i stała się agresywna. Wpadała w złe towarzystwo i była w gangach lecz nie brała nigdy narkotyków i nie zabijała ludzi lecz kradła. W końcu opieka społeczna ja zabrała i trafiła do innego domu. Tym razem się jej chociaż na chwilę, wtedy poszczęściło, bo ludzie, którzy ja przygarnęli, sprowadzili ja na dobrą drogę. Kiara zaczęła się dobrze uczyć i zerwała z cały poprzednim życiem. Jednak program ochrony świadków nie mógł jej wiecznie ochraniać do skutku… Mimo iż przez długi czas uciekała, w końcu jej się to znudziło i postanowiła sama „zapolować” na swoich oprawców. Skończyło się tak że wszyscy wylecieli w powietrze. Kiara została policjantką. Z początku praca była nuda, lecz lata wysiłku sprawiły, że została dowódcą sił specjalnych policji. Wszystko szło ku dobremu, jednak nic nie trwa wiecznie! Pewnego dnia, gdy była na akcji i dowodziła, zdarzył się wypadek… Podczas strzelaniny policji z gangiem, który był ukryty w budynku na czwartym piętrze, jedna z kul trafiła w rurę z gazem i wszystko wyleciało w powietrze! Kiara i dwóch jej ludzi przeżyło, lecz reszta zginęła… Kiara bardzo to przeżyła, bo jej zadaniem było wyprowadzić wszystkich cało! Mimo wszystko jakoś starała się żyć dalej. W końcu pewnego dnia rozpoczęło się następne piekło. Ziemia została zniszczona i wszystkie narodowości zostały przymuszone do akceptacji. Kiara postanowiła odejść z policji, gdyż nie widziała już tam dla siebie miejsca, a po za tym dręczyły ja wciąż wyrzuty sumienia. Przekwalifikowała się na lekarza i nawet dobrze jej szło. Jednak denerwowało ją przymuszanie ludzi do wzajemnej akceptacji i skorumpowana władza, dlatego postanowiła, ze trzeba to jakoś rozwiązać!
Rodzina: Jej biologiczna rodzina została wymordowana, a opiekunowie zostali ofiarami wojny i także zostali zamordowani.
Orientacja: W 100% woli mężczyzn! Heteroseksualna.
Partner: Nigdy nie miała i raczej nie będzie miała, bo kto by chciał kogoś takiego z taką przeszłością! Ponadto nie wie czy by była wstanie kogoś pokochać.
Potomstwo: Brak i raczej nie ma zamiaru go mieć, bo mieć dzieci w tych czasach to istne szaleństwo!
Inne:
- Była Dowódcą sił specjalnych policji,
- Umie posługiwać się każda bronią palną oraz nożami czy też mieczem katana,
- Jest wysportowana,
- Zna sztuki walki,
- Jest teraz lekarzem,
- Nie pije,
- Nie pali,
- Nie bierze narkotyków,
- Nigdy nie była w związku,
- Czyta czasem książki,
- Ma zdolności przywódcze,
- Nienawidzi być w dużych tłumach ludzi,
- Nienawidzi imprez, uważa to za głupotę i stratę czasu,
- Nielubi osób wywyższających się, zarozumiałych,
- Czasami lubi sobie coś zanucić pod nosem bądź zaśpiewać, gdy nikogo nie ma w pobliżu,
- Lubi psy, koty i konie,
- Świetnie jeździ konno,
- Nienawidzi swoich urodzin, gdyż to w nie, jej biologicznie rodzice zostali zamordowani,
- Nie toleruje niektórych ludzi z innych narodowości.

Właściciel: pusia9 – howrse

poniedziałek, 14 listopada 2016

Od Jasmine CD Nick

Poczułam, jak ktoś mnie łapie za nadgarstek i gwałtownie odwraca. Po chwili widziałam przed sobą tego samego mężczyznę, z którym prowadziłam zawiłą dyskusję w samochodzie. Przewróciłam oczami widząc go przed sobą. Miałam tego dosyć, ale moja natura dała o sobie znać i nie dałam mu nawet dojść do słowa.
- Słuchaj, nie obchodzi mnie twoje zdanie. Ja miałam cel w tym, co robiłam, ty pewnie też, choć nie bardzo ogarniam sytuację - powiedziałam rozwścieczona. Nie znał moich zamiarów, więc głupie byłoby wypowiadanie się na mój temat. Faktem było, że bardzo łatwo można mnie wyprowadzić z równowagi, a wtedy po prostu się nie hamuje, choćby był Bogiem.
- Wychodzę z propozycją - zaczął, przymykając oczy, aby się uspokoić. Lubiłam ludzi wyprowadzać z równowagi. Już chciałam zacząć ostro dyskutować, zacząć wymieniać argumenty, że nie bardzo mnie interesuje jego propozycja i tak dalej, kiedy zaczął mówić dalej: - masz wybór. Możesz dołączyć do Tytanów. Ja nie mam nic przeciwko, możesz nam pomóc albo nadal działać sama - wzruszył beztrosko ramionami.

- Wasza działalność jest chora, ale wątpię, że sama sobie poradzę, no cóż - uśmiechnęłam się złośliwie. Mimo to, uśmiech nie był ciepły i szczery, a przepełniony ironią i złośliwością. - dostąpię tego zaszczytu i dołącze do was - prychnęłam z sarkazmem, po czym odwróciłam się, zarzuciłam kaptur na głowę, a ręce wsadziłam w kieszenie i ruszyłam przed siebie. Nie wiem gdzie szłam, ta wiadomość nie była mi potrzebna, martwić się będę, jeśli się zgubię. Od razu widać, że nie należę do osób specjalnie przejmujących się życiem.

poniedziałek, 14 listopada 2016

OD Nick'a CD Jasmine

-Ehhhh…-westchnąłem tylko, rozluźniając się na niewygodnym posłaniu-Wiesz w ogóle po co my to robimy?-zapytałem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko przewidziane milczenie.
Revia tylko patrzyła na nas w milczenie, ale doskonale widać było po niej, że jest na skraju wybuchu. Świadczyły o tym charakterystyczne dla niej nerwowe ruchy.
-Ty w ogóle masz jakiekolwiek pojęcie o działalności Tytanów?!-tym razem powiedziałem to ostrzej, tak aby wywrzeć na kobiecie poczucie winy-Jeśli myślisz, że robimy to dla zabawy to naprawdę szkoda strzępić ryja… a co do tych twoich super ważnych papierów, to naprawdę musisz być naiwna, żeby uwierzyć w to, że cokolwiek się ułoży. Sama chyba zauważyłaś jak bardzo to „państwo” jest niestabilne! A ty myślisz, że poukładasz sobie w nim życie…-w zdanie weszła Revia i jej nagły uścisk mojej ręki.
-Nick, dość!-warknęła biorąc z półki strzykawkę i przykładając ją do mojej ręki.
Nieustannie wpatrywałem się w sufit, ani na chwilę nie spuszczając z niego oka.

***

Przez resztę podróży w karetce panowała cisza, krępująca i nerwowa, na szczęście przerwał ją odgłos wyłączanego silnika. Powoli wysiadaliśmy z pojazdu, a ku mojemu zdziwieniu za kierownicą siedział Asmyr, jednak tym razem niespodziewanie solidnie trzymał się przepisów.
-Nic ci nie jest?-spytał zdenerwowany, moim zdanie od zawsze za bardzo przejmował się moim stanem, jednak to raczej ze względu na jego orientacje seksualną.

-Wszystko gra…-mruknąłem w odpowiedzi, chodź to mijało się z prawdą, jeszcze nigdy w życiu nie miałem takiego bólu głowy. Nie czekając podbiegłem do  Jasmine, bo dostrzegłem w niej coś niezwykłego, bez dwóch zdań nadawała się na Tytana. 

niedziela, 13 listopada 2016

Od Jasmine CD NiCk

- Kim ty w ogóle jesteś?! - krzyknęła kobieta, z frustracji wyrzucając ręce w powietrze.
- Nie wiem, czy powinno cię to obchodzić - odezwałam się pierwszy raz, obrzucając ją kąśliwym spojrzeniem. - twoje imię nie jest mi do szczęścia potrzebne, a moje tobie. No cóż, ale jeśli już tak bardzo chcesz znać moją godność - przewróciłam oczami. - to jej nie poznasz.
Widziałam, jak kobieta w środku gotuje się ze złości. Dało mi to satysfakcję, nawet nie wiem dlaczego. ale lubię doprowadzać takich ludzi do białej gorączki. Wtem odwróciłam się do mężczyzny, tak jakby kobiety tu w ogóle nie było.
- Otóż... Jasmine Evans - skinęłam, nie kończąc pierwszego zdania. - mi nic nie jest.
Po części nie kłamałam. Rana na czole sama z siebie zaschnęła, jedyne co to czułam naciągniętą w tamtym miejscu skórę i denerwującą, zaschniętą krew będącą na niemalże całej powierzchni mojej twarzy. Oprócz tego czułam pieczenie w płucach przez pyły ze zburzonej wcześniej budowli, przez co serce szybciej pompowało krew.
W tym momencie jedyne co chciałam to wziąć kąpiel albo chociaż przemyć twarz, bo na pewno nie prezentowałam się najlepiej. Bluzka została podarta, na kolanach jeansów pojawiły się dziury - i nie, nie było ich na początku.
- Dlaczego to zrobiliście? - zapytałam, przypominając sobie o ważnych papierach będących w budynku. Teraz ich tam nie ma, a moja przyszłość jest przekreślona i ze znakiem zapytania.
- Jesteśmy Tytanami. Taka już nasza natura, buntujemy się i organizujemy akcje. Pytanie, co ty tam robiłaś? - mruknął, prawie niezauważalnie się uśmiechając.

- Myślę, że to nie twoja sprawa, przynajmniej narazie, kiedy prawie w ogóle cię nie znam - stwierdziłam, nawijając kosmyk włosów na palec. - w każdym razie, wiedz, że szukałam całkiem ważnych dokumentów. Ale teraz, przez wasze zachcianki, nie wiadomo co ze mną będzie, bo Szanownemu Panu nagle zechciało się wysadzić budynek. Tylko, że wy macie z tego zabawę, a ja? Cóż, niekoniecznie, bo przekreśliliście tym wybuchem moją przyszłość - powiedziałam niewzruszona. Miałam gdzieś fakt, że nie musieli tego robić przez "widzimisię". Przekreślili mi prawdopodobnie szansę na normalne życie i popsuli moją pracę, choć dotarcie tutaj zajęło mi masę czasu. A teraz, w godzinę wszystko zostało zaprzepaszczone. Niedojrz że nie mam gdzie się podziać, to jakby nie było, nie znam tu nikogo i będę musiała radzić sobie sama, bo w sumie zawsze tak było.

sobota, 12 listopada 2016

Od Nick'a cd JASMINE

Obudziłem się zdezorientowany, nie wiedziałem gdzie się znajduje i chmara ludzi kręciła się dookoła mnie, jedna coś mówiła, druga grzebała w wielkiej torbie, a cała reszta stała i patrzyła na przebieg akcji. Spróbowałem wstać, jednak gdy tylko chciałem to zrobić czyjaś ręka chwyciła mnie od tyłu i ponownie położyła na coś na wzór łóżka polowego, byliśmy w jakimś pojeździe, lecz nie do końca je rozpoznawałem, białe ściany, masy sprzętu i niewielka ilość ludzi.

***

Leżałem jak sparaliżowany wpatrując się w sufit, gdy nagle coś w mojej głowie uświadomiło mi gdzie jestem i co się stało. Byłem w karetce, której jeszcze nigdy nie widziałem, gdyż nie było takiej okazji, jednak teraz, przy akcji z udziałem bomby, spadł na mnie kawałek stropu i teraz najpewniej jadę do naszego szpitalu. Przekręciłem głowę i dostrzegłem kobietę, której bez wątpienia uratowałem życie. Wstałem tym razem opierając się silnym ręką medyczki, usiadłem na skraju łóżka i postawiłem nogi na samochodowej podłodze.
-Nic ci nie jest?-spytałem, czując nagle narastający ból głowy, padłem na łóżko z głośnym jękiem-Wspominałem, że nienawidzę wypadków?-mruknąłem tym razem lekko się uśmiechając i ponownie skierowując wzrok w stronę obcej kobiety-Dobrze się czujesz?
Wymawiając ostatnie zdanie poczułem, że na mojej głowie znajduje się, gryzący bandaż, nie czekając zdjąłem go sobie z czoła, wywołując u medyczki falę wściekłości.
-Nick!-warknęła, uderzając pięścią w stolik-Rozumiem, że nie czujesz się komfortowo, ale to dla twojego zdrowia!
-Tak?-spytałem sarkastycznie, przewracając oczami-Mogłabyś zająć  się koleżanką, a nie rozczulać się nade mną…

sobota, 12 listopada 2016

Od Nick'a Cd Jane

-Po pierwsze, nic nie wiesz o Tytanach!-syknąłem, zaskoczony własną złością-Ty chyba nie wiesz co to znaczy iść do celu za wszelką cenę!
Kobieta tylko spojrzała na mnie i pokręciła głową, po czym wstała i poszła otworzyć drzwi. W jednej jak piorun do pokoju wleciał Asmyr, cały mokry od świeżego potu.
-Co się stało?!-spytałem przejęty stanem przyjaciela, jednak Asmyr tylko machnął ręką, podparł się o ścianę i zaczął głośno dyszeć.
-Złapali…-wydusił prostując się-Złapali szpiega!
Nagła fala złości nawiedziła mój umysł i nie czekając ruszyłem w stronę części więziennej, zabrałem ze sobą te młodą kobietę, gdyż nie chciałem żeby mnie okradła.

Sprintem zmierzaliśmy w stronę celi nr. 2, w której czekał już zakneblowany i związany, ubrany na czarno facet, który najpewniej został wysłany przez Nowy Początek. Wchodząc do pomieszczenia od razu rozpoznałem znajomą mi twarz, był to jeden z pracowników Asmyra.
-Zdrajca!-wrzasnąłem, zostawiając innych w progu, po czym z kieszeni spodni wyjąłem składany bat, którym przez chwilę bawiłem się w ręce-Chyba wiesz co cię teraz czeka?
W odpowiedzi usłyszałem tylko jęki, zbliżyłem się jeszcze bliżej do ofiary, po czym zamachnąłem się batem i wymierzyłem cios prosto w twarz. Z oczu poleciały mu łzy, wiedział, że w ten oto sposób zostanie zabity. Jednak nie z mojej ręki, mamy do tego typu spraw wydzielonych specjalnych ludzi, którzy moim zdaniem po prostu nie mają sumienia, no ale cóż nawet takie osoby do czegoś się przydają.
-A więc nie robicie nic za wszelką cenę?-zapytała ironicznie młoda kobieta, gdy wychodziłem z ciemnego pokoju.

-Ha, ha, ha…-mruknąłem sarkastycznie-Zdrajcy to zdrajcy, z tym cel Tytanów nie ma nic wspólnego, tym bardziej, że nasz „kat” praktycznie z nami tylko współpracuje, bo prawda jest taka, że handluje na czarnym rynku, więc my tylko dostarczamy towar…

piątek, 11 listopada 2016

OD Jane CD Nick

  - Nie znasz mojej sytuacji, więc się nie wypowiadaj na ten temat - mruknęłam, tknięta do żywego słowami mężczyzny. - Po wojnie wiele ludzi straciło pracę, niektóre zawody całkowicie utraciły swoją wartość ze względu na stan dzisiejszego świata.
Szybko podniosłam kubek do ust, wypijając resztki zimnej już herbaty.
  - Załóżmy, że od zawsze chciałeś być biologiem - powiedziałam po chwili zastanowienia. - Przygotowywałeś się do tego przez całe życie. Specjalne wybierałeś szkoły z kierunkiem biologiczno - chemicznym. Już od początku edukacji wygrywałeś miastowe.. ba, krajowe olimpiady. Dostawałeś stypendia, które przeznaczałeś na dalsze rozwijanie pasji. Doskonale wiedziałeś co jest twoim celem i z wielką pewnością dążyłeś do tego - w tym momencie przerwałam na chwilę, by uspokoić lekko łamiący się głos. - Nagle ni z dupy wszystko niszczy wojna, która zabiera twoją jedyną rodzinę, marzenia i kierunek życia. Byłbyś w stanie pozbierać się po tym i spokojnie podejść do nauki innego zawodu, który przydałby się nowemu rządowi i działał na rzecz Horondy?
Chłopak odłożył kołdrę i poszewkę, z którymi siłował się przez ostatnie kilka minut, pytająco wpatrując się w moja bladą twarz.
  - Przecież mogłaś dołączyć do Tytanów - stwierdził. - Dalibyśmy ci warunki do godnego życia, w tym pracę, dom i jedzenie.
Zaśmiałam się cicho, przeczesując brudne włosy palcami.
  - Nie popieram działalności żadnego z tych chorych ruchów - oznajmiłam, zapadając się plecami w miękki materiał oparcia sofy. - Podcinają sobie nawzajem skrzydła, nie próbując w żadnym stopniu dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Obydwaj przywódcy nie chcą przegrać, przez co coraz bardziej zatapiają się w tym gównie. To bardzo dziecinne.
Nick już chciał podważyć moje słowa, jednak przerwałam mu głośnym ziewnięciem.
  - Nie wiem ile masz lat, więc nie mogę stwierdzić czy wyglądasz młodo, czy po prostu jesteś sprytniejszy od innych przedstawicieli swojego rocznika - powiedziałam swobodnie. - A teraz lepiej wpuść tego drugiego do środka. Postaram się nie przeszkadzać wam w rozmowie.

czwartek, 10 listopada 2016

OD Jasmine Evans CD Nick Walter

Biegłam do ratusza. Musiałam się tam dostać, po prostu musiałam. Były tam bardzo ważne papiery, a kto wie, jutro budynku mogło nie być. Wolałam je szybko zdobyć, były dla mnie na wagę złota i nie wyobrażałam sobie, co by było gdybym ich nie zdobyła.
Były spore szanse na to, że moja matka jeszcze żyje, nie byłabym w tym wszystkim sama - głównie do tego potrzebowałam małego, ale jakże ważnego świstka papieru, który powiedziałby mi wszystko, co chcę wiedzieć. Jednak nie dane mi było nawet wejść do pokoju, w którym (zapewne) skłądowane były te dane - zostałam brutalnie pociągnięta przez tajemniczego mężczyznę. Byłam oszołomiona i zdezorientowana, skąd on się tu wziął i co ode mnie chce? Nie znam go, nie wiem kim jest i co robi.
Nawet nie próbowałam się wyrywać, uścisk na moim nadgarstku był zbyt silny, a na dodatek miałam nogi jak z waty.
Słyszałam pikanie, krew szumiącą głośno w mojej głowie. Zaczynało mi się kręcić w głowie od długiego biegu, nie byłam tak szybka jak on, jednak w końcu dotarliśmy do wyjścia. W tym momencie pikanie ustąpiło, a zastąpił je głośny huk, który słyszeli chyba nawet nieżywi. W powietrzu unosił się dziwny zapach, na moją twarz, ręce i ubranie osiadł biały pył, który niestety musiałam wdychać.
Części budynku - pojedyncze dachówki, tynk, ściany, kawałki pozostałych mebli, a także mikroskopijne urywki kartek opadały na ziemię. Jedne lądowały głośno, nagle, a inne unosiły się w powietrzu, aby potem bezwładnie opaść na zżółkłą trawę spowitą nocną czernią.
W jednym momencie uścisk na mojej ręce minimalnie zelżał, mężczyzna zwolnił i delikatnie się zgarbił. Nie wiedziałam o co chodzi, bo nie patrzyłam na niego, a za siebie, na walący się budynek. Kiedy jednak mężczyzna bezwładnie opadł na ziemię pokrytą pyłem, natychmiast kucnęłam obok niego. Krew leciała mu z uszu, nie wiedziałam o co chodzi, bo byłam zielona, jeśli chodzi o medycynę. Jedyne co, to domyśliłam się, że musiał czymś porządnie dostać w głowę. Szybko ogarnęłam wzrokiem wszystko dookoła, a w głowie zaczął mi się formować plan. Nie mogłam pozwolić sobie na zawahanie, czy chwilę zwątpienia, bo może mnie to kosztować życie nieznajomego, który ocalił moje. Przynajmniej, o ile przeżyje, będziemy kwita. Nie mówię, że umrze, ale.. Nie ważne. Szybko wstałam, wytarłam krew z czoła, która jakimś cudem się tam znajdowała i widząc niedaleko jakiegoś człowieka, podbiegłam do niego i próbowałam złożyć jakieś w miarę logiczne zdanie, coraz odwracając się, aby sprawdzić, czy mężczyzna nadal leży tam, niczym nie przygnieciony. Człowiek, do którego podbiegłam odwrócił się do mnie i spojrzał z góry - miałam raptem metr sześćdziesiąt. Obrzucił mnie zdziwionym spojrzeniem - nie znał mnie, wyglądałam jak siedem nieszczęść i w dodatku krew, która ciągle sączyła się z rany uporczywie zasłaniała mi pole widzenia.
- Nie pytaj, po prostu idź tam i zrób coś z nim, bo tam wykituje - krzyknęłam, aby mnie usłyszał, bo panował zamęt i w kółko ktoś coś krzyczał, coś spadało wybuchając i tak naprawdę nie było ani chwili wytchnienia. Mężczyzna, do którego mówiłam jedynie popatrzył się w kierunku, który wskazałam i zamarł na chwilę. Potem krzyknął coś do zdezorientowanej kobiety i razem pobiegli w jego kierunku. A ja stałam tak, jak mnie opuścili, nie do końca wiedząc, co mogę zrobić, jak pomóc, czy coś takiego. Postanowiłam usiąść i odpocząć ze względu na mocno bijące serce, które czułam całą sobą. Wybrałam jeden z większych kawałków ściany i usiadłam na nim, próbując zatamować ranę na czole. W między czasie przyglądałam się zabieganym ludziom.

środa, 9 listopada 2016

Od nick'a CD Jasmine

Wybiła godzina 23.00 nadeszła ta piękna chwila, w której Tytani buntują się nienormalnej władzy odwalając jakąś dziką akcję. Tym razem jest akcja z bombą, więc dokładnie musiałem obmyślić każdy punkt mojego, misternie utkanego planu, by nie wydarzył się żaden wypadek. Zazwyczaj nie biorę udziału w rozbojach, moim zadaniem jest raczej planowanie ich, ale cóż przyjemności nie można sobie odmawiać, wystarczy zmienić styl ubioru i już jestem nie do poznania. W takich chwilach Marcus Stone odchodzi głęboko w niepamięć i jest przygnieciony prawdziwym mną, Nickiem Walterem. 
Jak zazwyczaj wyznaczone osoby zajmują się poszczególnymi rzeczami, nikt  nie ma prawa marudzić, na szczęście żaden z moich ludzi nie ma problemu z dyscypliną i spokojnie można każdemu zaufać. Gdy byłem na miejscu spotkałem tam już naszykowane materiały wybuchowe, naszych dwóch saperów i wspomnianą medyczkę. Zawsze przygotowani jesteśmy na najgorsze, więc w razie nieudanej akcji nie mamy najmniejszego problemu z ucieczką. Nie zwlekając zaczęliśmy przygotowywać się do rozpoczęcia akcji.

***

Po 30 minutach walki z nieposłusznym ładunkiem wszystko było gotowe, jednak jak to w zwyczaju Tytanów bywa, musimy sprawdzić czy budynek jest pusty, bo niby jesteśmy przestępcami, ale mamy sumienie jak każdy inny człowiek i nie mamy zamiaru zabijać ludzi, za nie ich błędy. Przechadzałem się powolnym krokiem po idealnie czystych korytarzach ratusza, na szczęście nie spotkałem żywej duszy.
Wychodząc z budynku dałem znak Kordianowi, żeby zaczynał, jednak w tej samej chwili zauważyłem jak młoda kobieta wbiega po schodach i zmierza wprost do środka, na początku nie chciałem pokazywać zdenerwowania, jednak gdy moi współpracownicy desperacko dawali mi znaki, żebym opuścił ratusz ja pobiegłem wprost za dziewczyną, by zabrać ją z wysadzanego miejsca. Zegar bomby bił, i to na tyle głośno, że słychać było tykanie. Sprintem przemierzałem alejki wielkiej budowli, dopóki nie znalazłem zagrożonej kobiety.

-Za nic sobie nie odpuszczę jak coś jej się stanie…-pomyślałem zdając sobie sprawę, że właśnie narażam życie kobiety, która z niewiadomych powodów włóczyła się po korytarzach ratusza po pierwszej w nocy. Złapałem ją za rękę i bez słowa wyjaśnienia ciągnąłem w stronę wyjścia. Zostało 10 sekund, ale na szczęście oszołomiona nieznajoma nie stawiała oporu i z łatwością ciągnąłem ją po coraz bardziej długich korytarzach. Usłyszałem wybuch, ale na szczęście byliśmy na półpiętrze, wszyscy schowali się w wyznaczone miejsca i obserwowali wywołaną przez nich katastrofę. Cały budynek stopniowo się walił, a przed nami została ostatnia prosta, jednak gdy byliśmy już przy samym wyjściu kawałek spadającego tynku uderzył mnie prosto w głowę. Mroczki całkowicie zasłoniły mi obraz i zwolniłem chcąc chociaż minimalnie zapanować nad sytuacjach, jednak gdy z uszu zaczęła płynąć mi krew, moje pole widzenia zmniejszyło się do minimum ibezwładnie upadłem na ziemię.

środa, 9 listopada 2016

OD NICK'A CD JANE

Opadłem bezsilnie z głośnym westchnieniem, na mój nowo nabyty fotel z prawdziwej skóry, który doskonale dopasował się do mojego ciała, dając mi odczuć co to znaczy komfort.
-Dlaczego ją zaprosiłem!?-pomyślałem tępo patrząc w jej stronę, jednak ona nie wyglądała tak jak przedtem, agresywna, zła i zdesperowana, teraz gdy siedziała w miękkim fotelu wyglądała spokojnie, jak prawdziwa kobieta.
- Niestety nie mam nic innego niż sofa…-oznajmiłem, a na mojej twarzy pomimo protestu pojawił się uśmiech, kobieta tylko pokręciła oczami, po czym ponownie zaczęła siorbać coś z kubka.
Niezwłocznie ruszyłem w stronę drewniano-szarej szafy, by wyciągnąć z niej świeże prześcieradło i milusią kołdrę, co jak co, ale gości trzeba szanować, z umiarem, ale trzeba.


Przy wspólnym przygotowywaniu miejsca spoczynku dla mojej nowej „domowniczki” w mojej głowie pojawiła się bardzo intrygująca myśl, której nie zamierzałem w jakikolwiek sposób ukrywać.
-Tak w ogóle, to dlaczego zaczepiłaś mnie wtedy na ulicy?-zapytałem, a z mojej twarzy w jednej chwili zniknął szeroki uśmiech-Po co Ci to było? Opłacało się? Bycie kieszonkowcem to najgorsze co można robić!
Spojrzała tylko na mnie widocznie zraniona, nie do końca oto mi chodziło, jednak chciałem dostać od niej jakąkolwiek odpowiedź. Nie wyglądał na zdecydowaną, ponownie usiadła na fotelu i zaczęła pić zimą już herbatę.
-No bo…-w zdanie weszły jej gwałtownie otwierające się drwi, w których stał Asmyr, jednak gdy spiorunowałem go wściekłym wzrokiem od razu powoli zaczął zamykać drzwi.

-A więc?-zapytałem już nieco poirytowany- Czy ja naprawdę wyglądam tak młodo, żeby pomylić mnie z jakimś gówniarzem?!

środa, 9 listopada 2016

"Umierający zazwyczaj mówi prawdę"


Dane: Jasmine Evans
Pseudonim: Wisi jej to, jak ją nazywasz, byle nie było to obraźliwe. Najczęściej można usłyszeć "Jessie" skierowane w jej kierunku, chociaż ma się nijak do jej imienia.
Płeć: Kobieta
Wiek: Dwadzieścia dwa lata, obchodząca urodziny dokładnie czwartego maja.
Praca: Z racji, że dziewczyna czuje się świetnie w otoczeniu samochodów, czy motocykli, przed wojną zarabiała właśnie naprawiając wszelkie cztero, jak i dwukołowce, a także je sprzedawała. Teraz, kiedy nie ma dogodnych do tego czasów, pozostały jej kradzieże, jak i interesy najczęściej dotyczące narkotyków i broni.
Grupa: Tytani
Charakter: Jasmine jest specyficzną kobietą. Ma gdzieś zdanie innych, żyje na własnych zasadach i nienawidzi, kiedy ktoś jej rozkazuje. Wydawać polecenia może jej tylko osoba "nad nią", inaczej najzwyczajniej nie wykona rozkazu/prośby. Niezależna i silna, zawsze wie co odpowiedzieć i naprawdę trudno ją zawstydzić, czy zapeszyć. Jest niezwykle twarda, ale jak każdy posiada granice swojej wytrzymałości. Idzie przez życie z uniesioną głową i dumnym spojrzeniem, często pełnym pogardy. Mimo wszystko łatwo zdobyć jej zaufanie, chociaż kobieta zawsze pozostaje czujna i uważna. Na niekorzyść innych, idzie po trupach do celu, nie zwraca uwagi na to, co może stracić - prędzej czy później osiągnie jakiś cel, spełni marzenia. Mimo to, Jasmine to tylko człowiek, a szkoda. Ma wiele słabości, nie umie patrzeć na cierpienie zwierząt, czy dzieci, bo te nic nie zawiniły. Kobieta jest niezwykle cierpliwa, zwykle wszystko ma pod kontrolą i łatwo udaje jej się przewidzieć ruch przeciwnika, choć nie jest nieomylna. Jeśli już znajdzie w Tobie przyjaciela oczekuje szacunku i prawdy, nie toleruje kiedy ktoś ją okłamuje w ważnych sprawach i w takim wypadku nie wyobraża sobie przyjaźni. Dla wrogów wyjątkowo bezlitosna.
Cechy szczególne: Mimo, że jest kobietą ma wytatuowany rękaw na prawej ręce i wiele mniejszych tatuaży w mniej widocznych miejscach. Łatwo można zauważyć jasną bliznę odznaczającą się na ciemniejszej karnacji ciągnącą się przez obojczyk.
Historia: Jasmine na ogół nie mówi dużo o sobie, każdemu przekazuje tylko informacje "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Mimo to, kobieta wychowała się w pełnej rodzinie, jednak między nimi nie było typowej, ciepłej relacji, a oziębłe i bardzo formalne. Tak czy inaczej rodzicom zależało na córkach, jednak młodszą kochali bardziej - była ich oczkiem w głowie i starając się obronić młodszą, zginęła cała trójka. Jedynie Jasmine, działająca od zawsze sama tym razem także sobie poradziła i udało jej się wyjść bez większych uszkodzeń. Z racji, że zawsze interesowała się tym, czym kobiety nie powinny, była inaczej postrzegana i raczej nie kręciła się w towarzystwie dziewczyn, jednak raz zrobiła wyjątek, choć Zoe i tak z czasem odeszła. Kiedyś, z resztą dawno temu dała się wciągnąć w coś, czego nie wybaczyła sobie po dzień dzisiejszy - narkotyki. Zniszczyły ją i po długim czasie, o własnych siłach się z nimi uporała. Dzisiaj stara się utrzymać to w tajemnicy, chociaż jest jej bardzo ciężko ze świadomością, że pozwoliła sobie, aby coś z pozoru tak głupiego nią zawładnęło.
Rodzina: Sierra Evans, Jack Evans i młodsza o sześć lat siostra Maddie, jednak wszyscy nie żyją.
Orientacja: Hetero od początku, do końca.
Partner/ka: ---
Potomstwo: Nie są to wymarzone czasy na zakładanie rodziny, nieprawdaż? Mimo wszystko kobieta nie potrafi obchodzić się z dziećmi, a że wiatropylna nie jest, to i dzieci nie będzie. No chyba, że jakaś calineczka.
Inne: Kobieta uwielbia jazdę konną i wszystko co związane z końmi. Jej drugą największą miłością jest wszelka motoryzacja. I w sumie spanie także, choć jest pracowita. Wszelkie sztuki walki także nie są jej obce. Ma klaustrofobię i kłopoty z sercem, co nie jest sprzyjające w tych czasach, o ile w ogóle jest.
Właściciel: hwr - *Justine*

poniedziałek, 7 listopada 2016

OD Jane CD Nick

  - Witaj w mych skromnych progach - powiedział z niezbyt dużym zaangażowaniem właściciel mieszkania, uchylając przede mną zrobione z dębowego drewna drzwi. - Rozgość się, tylko nie przesadzaj. Pamiętaj, że jesteś tu na moich warunkach.
Mruknęłam pod nosem niezrozumiałe słowa, układające się w dziwne zdanie wzorowane na 'jasne, aż tak głupia nie jestem'. Po chwili ogarniania myśli odepchnęłam od siebie rękę mężczyzny, której zadaniem było utrzymywanie mnie w ponie przez ostatnie godziny. Ugięłam się pod naporem ciężaru własnego ciała. Dopiero wtedy zdałam sobie z siły obezwładniającego mnie zmęczenia oraz uciążliwego bólu głowy. Wyprostowałam się, z trudem podchodząc do małej, styranej życiem sofy stojącej w salonie.
  - Pozwól, że usiądę - powiedziałam, usilnie starając się grać niewzruszoną swoim stanem. - Byłbyś tak dobry i zaparzył mi filiżankę dobrej, miętowej herbaty?
Mężczyzna spojrzał na mnie jak na idiotkę, powolnie odwieszając na miejsce jesienną kurtkę.
 'Właściwie czego się spodziewał? Wielkiego błagania o pomoc?' - pomyślałam zirytowana jego spojrzeniem.
Po krótkiej chwili namysłu, Nick (bo tak na niego wołali wspólnicy, c'nie?)ruszył niezadowolony w kierunku kuchni, rzucając na odchodne oschle wypowiedziane słowa 'jeśli cokolwiek ruszysz, już po tobie'.

***

  - Mam nadzieję, że nie słodzisz - mruknął zimno, stawiając przede mną kubek mocnej miętówki.
  - Nie mogłam spodziewać się luksusów, więc w sumie rozczarowanie było pewne - stwierdziłam, typowo w moim stylu starając się zagrać porywaczowi na nosie. Zaraz po tym przyłożyłam gorące naczynie do ust. Silny zapach miętowego napoju musnął mój zmarznięty nos.

Zerknęłam na zegar, nieśmiało świecący bladym, czerwonym światłem z powierzchni odtwarzacza płyt DVD. Dwudziesta zero dziewięć. Jakim cudem czas minął tak szybko? Musiałam nie zauważyć ile zeszło się nam na drodze od starego centrum handlowego, do tego miejsca.
Delikatnie odłożyłam półpuste naczynie na stojący nieopodal stolik.
  - Zrobiło się już po dwudziestej. Nie wiem jak ty, ale ja jestem padnięta - mruknęłam, rozciągając obolałe plecy. - Wiesz już gdzie mam spać, skoro tak hojnie zaoferowałeś mi nocleg? Pokaż tylko pokój, a zniknę ci z oczu na dziesięć godzin, które dla mnie będą wyczekiwanym odpoczynkiem.

niedziela, 6 listopada 2016

OD Nick'a CD Jane

-A idź się powieś człowieku!-syknąłem kopiąc go w bok. Asmyr posłał mi tylko niespokojne spojrzenie, po czym wywlókł ciało półżywego bruneta za drzwi. Podałem rękę leżącej na łóżku kobiecie i pomogłem jej wstać. Dyszała ciężko widać było, że jest w ciężkim szoku po tym zajściu, zresztą tak samo jak ja, niby taki odporny na stres, a jednak.
-Wszystko gra?-zapytał ktoś stojący w drzwiach, który od razu wrzucił się w naszą stronę. Była to Revia nasz medyk-Nick, spokojnie oddychaj! A, ty? Ehm… jakoś cię nie poznaje…-mruknęła patrząc w moją stronę-Ty połóż się  na ziemi z nogami do góry.
-Boli cię głowa?-spytała bez przejawu jakichkolwiek uczuć siedząca obok, przerażona kobieta.
-Nic nie czuje…-mruknąłem tylko wstając i opierając się o ścianę.

***

Półgodziny później oboje siedzieliśmy przy wielkim kwadratowym stole i spokojnie skrobaliśmy coś na kartkach.
-Nick, nie powinieneś dziś już nic robić… odpocznij zrób sobie dzień przerwy, góra dwa!-powiedziała sympatyczna medyczka, po czym wzięła nasze kartki i włożyła do wielkiego segregatora.
-No, ale czemu?!-warknąłem niezadowolony z prognozy Revii.
-Bez gadania Nick!-odparła oschle, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie-Jakby ci to powiedzieć? Marsz do siebie!

-Nie przesadzaj Re… pamiętaj kto tu rządzi!-ostrzegłem ją, po czym zaprowadziłem porwaną kobietę do mojego „domu”. W między czasie poprosiłem Asmyra, by zajął się schowaniem i zabezpieczeniem drogocennych rzeczy i przede wszystkim ukrył moją ukochaną maszynę, która skrywała wszystkie nasze sekrety. 

niedziela, 6 listopada 2016

"Ne­mo re­gere po­test ni­si qui et re­gi."


Dane: Laurence Gabriel Bentley. Imiona odziedziczył po dziadku i pradziadku ze strony swojej matki.
Pseudonim: niektórzy zaczęli mówić do niego Lauryk. Nie trawi on jednak jakichkolwiek przezwisk.
Płeć: mężczyzna
Wiek: Dwadzieścia jeden długich lat.
Praca: Nie robi nic szczególnego, po jego ojcu, który niegdyś był szefem najlepiej prosperującej firmy odziedziczył niemal fortunę. Nie śpieszy mu się do zawodów, jednak dostał się na studia prawnicze.
Grupa: Otros
Charakter:
Laurek to cyniczny dupek.
Człowiek dwulicowy i fałszywy.
Dumny despota.
Chcecie wiedzieć więcej?
Laurence to idealny przykład narcyza, nie obchodzi go szczęście innych przy jego własnym, nie jest ważne kogo zrani, ile straci, jak mocno mógłby tego żałować, ważne, by osiągnął własne upragnione cele. By zdobyć to czego chce jest gotów posunąć się do zbrodni wyjątkowo nikczemnych uknutych gdzieś w głębi jego psychopatycznej strony.
Można by pomyśleć, że to wariat biegający po budynkach z piłą mechaniczną.
I nic bardziej mylnego!
Pełen uroku osobistego, majestatyczny, opanowany, niemal perfekcyjnie tajemniczy, kroczy dumnie przez życie nie zważając na przeszkody, które zdepcze, zniszczy, rozerwie i wyrzuci z największą gracją jaką widział ten świat.
Teraz pewnie pomyślałeś/aś, że Laurence to pokrzywdzony przez życie desperata?
Znowu się mylisz. Laurence to człowiek twardy i bezlitosny, głównie przez swojego ojca. Teraz dzięki niemu wie jak grać na ludzkich emocjach, bawić się człowiekiem jak marionetką. Co zrobić by odpowiedni sznureczek zadziałał na jego ofiarę tak jak on tego chce.
Lauryk to pewnie bezduszny sukin*yn?
No może... Nie myślisz się tym razem do końca.
Jednak jest on również tylko człowiekiem, który ma swoje malutkie słabostki, bardzo, bardzo głupie. Gdyby kiedykolwiek przyznał się do nich, nikt nie uwierzyłby w jego prawdziwy charakter i raczej straciłby wszelki szacunek, na jaki długo pracował.
Laurence'go bowiem cieszą szczegóły, małe drobnostki, takie jak oświetlone księżycowym blaskiem róże, lub słoneczniki postawione na parapecie tak, że otulał je słoneczny blask. Poruszają go kwiaty, koty, romantyczne krajobraz, można byłoby wymieniać...
I choć stara się to w sobie zdusić, nie potrafi ukryć się przed własnym człowieczeństwem.
Cechy szczególne: ma niemal całkowicie czarną tęczówkę i kolczyk w lewym uchu.
Historia: Jego historia? Niby jak każda inna, a jednak wyjątkowa. Chłopak od małego wychowywany był w twardych warunkach ojca tyrana. Okrutna bestia, która po powrocie z ukochanej pracy do domu lubowała się w przemocy i alkoholu nauczyła go jak niewiele warci są ludzie. Od małego wpajane mu były barbarzyńskie niemal zasady i chociaż za młodu bał się ich, nie wierzył w nie tak teraz? Po latach zrozumiał jak cenne były dla niego i choć darzy ojca nienawiścią wie, że bez niego nic by nie osiągnął.
Kiedy Laurence miał piętnaście lat pochował swoją matkę i młodszą siostrę od tamtej pory ojciec obwiniał go o tę tragedię, próbował go zniszczyć, dobić na wszelkie możliwe sposoby.
Jaki człowiek by sobie z tym poradził?
Tego pamiętnego dnia, dwudziestego czwartego grudnia... To była tylko chwila, nie nie wypadek, to była jego własna wola. Chwila... Pełna odwagi i nienawiści, kiedy ten młody chłopak nacisnął spust zrozumiał, że stracił wszystko i choć majątek ojca przyniósł mu ogrom korzyści to nic nie zmieniło. W zrujnowanej psychice 17-latka całymi nocami kotłował się obraz rozlewu krwi. Krwi zmazanej złymi czynami, oszustwami, okrucieństwem... Widok krwi, którego ten mały chłopak pragnął tak mocno.
Teraz? Mamy przed sobą przystojnego 21-latka, dążącego do sukcesu przedsiębiorce, który za cel obiera sobie zniszczenie każdego kto wejdzie mu w drogę. Jego skamieniałe serce, przesiąknięte nienawiścią i zgorszeniem wobec społeczeństwa nadal chroni tę resztkę ludzkich emocji nie dając poddać się szaleństwu.
A o ojcu?
Nie zapomniał nigdy.
Rodzina: Nie ma zamiaru o nikim "wspominać"
Orientacja: Bi
Partner/ka: -
Potomstwo: brak, ale ma trzy koty.
Inne: Lubi:
~Kwiaty (zwłaszcza róże i słoneczniki)
~Koty
~Zapach kawy, lawendy, skoszonej trawy
~Spacery po lesie porą późnowieczorną
~Książki
~Dźwięk skrzypiec, gitary, pianina
~ Woda, wszystko co z nią związane
~Śpiew, grę na skrzypcach i pianinie
Nie lubi:
- Osób o cechach charakteru zbliżonych do jego,
- Głośnych maszyn,
- Imprez,
- Urodzin,
- Owadów, szczególnie koników polnych,
- Psów
- No i może jeszcze całej reszty.
Poza tym:
- Lubi poznawać kuchnie innych krajów,
- Fascynują go Azjaci,
- Interesuje się anatomią człowieka,
- Amatorsko rysuje, pisze teksty piosenek, wiersze etc.
- Pływa
- Pali

Właściciel: Laurence / masstervatte@gmail.com

niedziela, 6 listopada 2016

OD JANE CD NICK

Patrzyłam z pewnego rodzaju zadowoleniem, jak odrażający mężczyzna nabiera powietrza w płuca, by po chwili wybuchnąć głośnym wrzaskiem, który zdolny byłby obudzić nawet zmarłych. Jego słowa rozniosły się echem po dużym, praktycznie pustym pomieszczeniu. Z całego ryku udało mi się wyłapać jedynie pojedyncze słowa takie jak porażka, góvno, przyjdź, pomoc oraz zwrot pieniędzy.
Po czasie nie dłuższym niż minuta do pokoju wpadł zdziwiony nagłym wezwaniem porywacz, którego postać zamarła przy drzwiach. Najwidoczniej mężczyzna nie spodziewał się widoku klienta skulonego na ziemi, tuż obok łóżka, na którym od kilku chwili wygodnie siedziałam ja. No cóż, sam się na to pisał. Do pomieszczenia zaraz po nim wpadł drugi z porywaczy, który bezmyślnie rzucił się na zwijającego się z bólu faceta, agresję przejawiającego jedynie słownie. Co za cyrk.
- Co tu się do cholery dzieje? – warknął mężczyzna, w dalszym ciągu przytrzymując mego niedoszłego kochanka. – Asmyr!
- Sam nie wiem, bracie.. – mruknął, w dalszym ciągu wpatrując się w zaistniałą sytuację tępym wzrokiem.
- Ja wam mogę wytłumaczyć – syknęła leżąca na ziemi postać. – Jeśli tylko ten idiota zejdzie ze mnie i pozwoli normalnie oddychać.
Zmieszany ‘bohater’ puścił skarżącego się klienta, nie spuszczając z niego ostrożnego spojrzenia. Na pierwszy rzut oka mogłam śmiało stwierdzić, że w razie czego gotowy jest skoczyć na niego ponownie.

- Przyszedłem tutaj z nadzieją na mile spędzone popołudnie – warknął mężczyzna, rozmasowując obolałe ręce. – Jednak moje plany zaprzepaściła ta ladacznica.. - jego twarz nabrała rumieńców, gdy swój rozwścieczony wzrok skierował w moją stronę. – Skopała mnie! Nie wiem jak wy, ale ja w tej sytuacji bez wątpienia wystąpię o odszkodowanie, lub coś w tym stylu.
© Halucynowaa | WS | X X X