***
Leżałem jak sparaliżowany wpatrując się w sufit, gdy nagle coś w mojej głowie uświadomiło mi gdzie jestem i co się stało. Byłem w karetce, której jeszcze nigdy nie widziałem, gdyż nie było takiej okazji, jednak teraz, przy akcji z udziałem bomby, spadł na mnie kawałek stropu i teraz najpewniej jadę do naszego szpitalu. Przekręciłem głowę i dostrzegłem kobietę, której bez wątpienia uratowałem życie. Wstałem tym razem opierając się silnym ręką medyczki, usiadłem na skraju łóżka i postawiłem nogi na samochodowej podłodze.
-Nic ci nie jest?-spytałem, czując nagle narastający ból głowy, padłem na łóżko z głośnym jękiem-Wspominałem, że nienawidzę wypadków?-mruknąłem tym razem lekko się uśmiechając i ponownie skierowując wzrok w stronę obcej kobiety-Dobrze się czujesz?
Wymawiając ostatnie zdanie poczułem, że na mojej głowie znajduje się, gryzący bandaż, nie czekając zdjąłem go sobie z czoła, wywołując u medyczki falę wściekłości.
-Nick!-warknęła, uderzając pięścią w stolik-Rozumiem, że nie czujesz się komfortowo, ale to dla twojego zdrowia!
-Tak?-spytałem sarkastycznie, przewracając oczami-Mogłabyś zająć się koleżanką, a nie rozczulać się nade mną…
Brak komentarzy
Prześlij komentarz