Opadłem bezsilnie z głośnym westchnieniem, na mój nowo
nabyty fotel z prawdziwej skóry, który doskonale dopasował się do mojego ciała,
dając mi odczuć co to znaczy komfort.
-Dlaczego ją zaprosiłem!?-pomyślałem tępo patrząc w jej
stronę, jednak ona nie wyglądała tak jak przedtem, agresywna, zła i
zdesperowana, teraz gdy siedziała w miękkim fotelu wyglądała spokojnie, jak
prawdziwa kobieta.
- Niestety nie mam nic innego niż sofa…-oznajmiłem, a na mojej
twarzy pomimo protestu pojawił się uśmiech, kobieta tylko pokręciła oczami, po
czym ponownie zaczęła siorbać coś z kubka.
Niezwłocznie ruszyłem w stronę drewniano-szarej szafy, by
wyciągnąć z niej świeże prześcieradło i milusią kołdrę, co jak co, ale gości
trzeba szanować, z umiarem, ale trzeba.
Przy wspólnym przygotowywaniu miejsca spoczynku dla mojej
nowej „domowniczki” w mojej głowie pojawiła się bardzo intrygująca myśl, której
nie zamierzałem w jakikolwiek sposób ukrywać.
-Tak w ogóle, to dlaczego zaczepiłaś mnie wtedy na
ulicy?-zapytałem, a z mojej twarzy w jednej chwili zniknął szeroki uśmiech-Po
co Ci to było? Opłacało się? Bycie kieszonkowcem to najgorsze co można robić!
Spojrzała tylko na mnie widocznie zraniona, nie do końca oto
mi chodziło, jednak chciałem dostać od niej jakąkolwiek odpowiedź. Nie wyglądał
na zdecydowaną, ponownie usiadła na fotelu i zaczęła pić zimą już herbatę.
-No bo…-w zdanie weszły jej gwałtownie otwierające się drwi,
w których stał Asmyr, jednak gdy spiorunowałem go wściekłym wzrokiem od razu
powoli zaczął zamykać drzwi.
-A więc?-zapytałem już nieco poirytowany- Czy ja naprawdę
wyglądam tak młodo, żeby pomylić mnie z jakimś gówniarzem?!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz