środa, 9 listopada 2016

Od nick'a CD Jasmine

Wybiła godzina 23.00 nadeszła ta piękna chwila, w której Tytani buntują się nienormalnej władzy odwalając jakąś dziką akcję. Tym razem jest akcja z bombą, więc dokładnie musiałem obmyślić każdy punkt mojego, misternie utkanego planu, by nie wydarzył się żaden wypadek. Zazwyczaj nie biorę udziału w rozbojach, moim zadaniem jest raczej planowanie ich, ale cóż przyjemności nie można sobie odmawiać, wystarczy zmienić styl ubioru i już jestem nie do poznania. W takich chwilach Marcus Stone odchodzi głęboko w niepamięć i jest przygnieciony prawdziwym mną, Nickiem Walterem. 
Jak zazwyczaj wyznaczone osoby zajmują się poszczególnymi rzeczami, nikt  nie ma prawa marudzić, na szczęście żaden z moich ludzi nie ma problemu z dyscypliną i spokojnie można każdemu zaufać. Gdy byłem na miejscu spotkałem tam już naszykowane materiały wybuchowe, naszych dwóch saperów i wspomnianą medyczkę. Zawsze przygotowani jesteśmy na najgorsze, więc w razie nieudanej akcji nie mamy najmniejszego problemu z ucieczką. Nie zwlekając zaczęliśmy przygotowywać się do rozpoczęcia akcji.

***

Po 30 minutach walki z nieposłusznym ładunkiem wszystko było gotowe, jednak jak to w zwyczaju Tytanów bywa, musimy sprawdzić czy budynek jest pusty, bo niby jesteśmy przestępcami, ale mamy sumienie jak każdy inny człowiek i nie mamy zamiaru zabijać ludzi, za nie ich błędy. Przechadzałem się powolnym krokiem po idealnie czystych korytarzach ratusza, na szczęście nie spotkałem żywej duszy.
Wychodząc z budynku dałem znak Kordianowi, żeby zaczynał, jednak w tej samej chwili zauważyłem jak młoda kobieta wbiega po schodach i zmierza wprost do środka, na początku nie chciałem pokazywać zdenerwowania, jednak gdy moi współpracownicy desperacko dawali mi znaki, żebym opuścił ratusz ja pobiegłem wprost za dziewczyną, by zabrać ją z wysadzanego miejsca. Zegar bomby bił, i to na tyle głośno, że słychać było tykanie. Sprintem przemierzałem alejki wielkiej budowli, dopóki nie znalazłem zagrożonej kobiety.

-Za nic sobie nie odpuszczę jak coś jej się stanie…-pomyślałem zdając sobie sprawę, że właśnie narażam życie kobiety, która z niewiadomych powodów włóczyła się po korytarzach ratusza po pierwszej w nocy. Złapałem ją za rękę i bez słowa wyjaśnienia ciągnąłem w stronę wyjścia. Zostało 10 sekund, ale na szczęście oszołomiona nieznajoma nie stawiała oporu i z łatwością ciągnąłem ją po coraz bardziej długich korytarzach. Usłyszałem wybuch, ale na szczęście byliśmy na półpiętrze, wszyscy schowali się w wyznaczone miejsca i obserwowali wywołaną przez nich katastrofę. Cały budynek stopniowo się walił, a przed nami została ostatnia prosta, jednak gdy byliśmy już przy samym wyjściu kawałek spadającego tynku uderzył mnie prosto w głowę. Mroczki całkowicie zasłoniły mi obraz i zwolniłem chcąc chociaż minimalnie zapanować nad sytuacjach, jednak gdy z uszu zaczęła płynąć mi krew, moje pole widzenia zmniejszyło się do minimum ibezwładnie upadłem na ziemię.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X