poniedziałek, 10 października 2016

OD Nick’a CD Jane

Gdy w końcu wyjechaliśmy z terenu miasta, byliśmy już przy końcu całej drogi. Mocno przyśpieszyłem chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu, teraz nasz samochód dosłownie szybował po drodze.
-Nie jedziesz za szybko?-zapytał Asmyr przerażonym głosem, bo to właśnie przez wypadek samochodowy prawie stracił życie-Licznik dawno przekracza 160km/h! Zwolnij! Proszę!
   - No, ale… - mruknąłem, po czym tylko przerzuciłem oczami. - Niech ci będzie…
Powoli zacząłem tracić prędkość, a gdy spojrzałem w lusterko, by zerknąć na Asa moim oczom ukazała się ta śliczna foczka, jednak tym razem już nie była związana. Gwałtownie przyśpieszyłem dostrzegając pełznącą w stronę klamki młodą kobietę. Nagły wstrząs zachwiał nią, tak że straciła równowagę i ponownie runęła na mój piękny samochodowy dywanik.
   - Na co czekasz?! Bierz ją! - wrzasnąłem w stronę przyjaciela, a on z lekką dekoncentracją zaczął ciągnąć ją do siebie za boki, jednak nasze lwiątko nie dało za wygraną i ponownie zmierzało w stronę wyjścia. Najszybciej jak mogłem pociągnąłem za hamulec, co sprawiło, że z impetem uderzyła o fotel roztrzaskując sobie głowę. - Wybacz brachu, ale ona nie może uciec!
Usłyszałem tylko jakieś pomruki wydane na znak zgody, a zaraz potem dźwięk otwieranych drzwi. Prędko wyskoczyłem z samochodu i sprintem zmierzałem w stronę uciekinierki.
   - Koniec pierdolenia się! - warknąłem dościgając kobietę i waląc ją łokciem tak, że straciła przytomność. - Asmyr! Chodź tu z workiem!
Posłuszny przyjaciel spełnił moje żądanie, a zaraz potem z powrotem wszyscy w trójkę znajdowaliśmy się na pokładzie, tego nieszczęsnego samochodu.
   - Z nią będą problemy, mówię ci Wolt… - powiedział z niespodziewaną stanowczością. - Niezła z niej kocica, ale sam wiesz, że koty to szuje…
   - No, ale co ja ci poradzę? - rzuciłem ponownie przyśpieszając. - Przecież teraz jej nie wyrzucimy, a dla mnie wypuszczenie jej byłoby ciosem poniżej pasa!
Wymieniliśmy ze sobą krótkie spojrzenia w lusterku, po czym resztę drogi spędziliśmy w ciszy, patrząc tylko na widoki zza okna, które były jak zwykle oszałamiająco piękne. Mroczna pustynia skąpana w świetle księżyca dawała temu miejscu jeszcze więcej uroku niż zwykle.

 ***

   - W końcu… - szepnąłem, a moje zmęczone oczy od wysiłku z całego dnia dosłownie zamykały się pod swoim ciężarem. Byliśmy na terenie opuszczonego centrum handlowego, które przerobiliśmy tak, by było w pełni funkcjonalne. Powoli wjechałem do zadaszonego budynku i sunąłem po drodze prowadzącą na kolejne piętra. Tytani mają dość sporo członków, wręcz za dużo, by wymieniać, więc parking również podzielony jest na kilka stref. Ja zawsze jadę najwyżej do strefy Vip, która przysługuje tylko mi i Asmyrowi, wjazd do niej zastrzeżony jest hasłem, które również tylko my znamy. Zaraz, gdy tylko wyłączyłem silnik głośno mruczącej maszyny, wyciągnąłem z auta irytującą kobietę i nie patrzą czy wlokę ją po ziemi, zmierzałem w stronę naszego mini więzienia, albo inaczej mówiąc izolatek.
   - As! Rzuć klucze! - krzyknąłem, a już dwie sekundy późnej w mojej ręce znajdował się podłużny kawałek metalu. Pośpiesznie otworzyłem drzwi i szybkim ruchem wepchnąłem do tego małego i mrocznego pomieszczenia młodą damę.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X