poniedziałek, 10 października 2016

OD Jane CD Nick


„Idiotko, po cholerę zaczepiałaś kolejnego typa?” – zganiłam się w myślach, czując palce zawiązujące chustkę z tyłu mojej głowy. – „Związana, ślepa, bezbronna.. jadąca do jakiegoś kurwa burdelu, zajebiście.”
Rzuciłam się mocniej, w momencie gdy mężczyzna odsunął się ode mnie. Niestety, moje plecy natrafiły jedynie na zamknięte w pośpiechu drzwi auta, przez co jedynie nabawiłam się kolejnych siniaków. Syknęłam wściekle, czując pulsujący ból w okolicach kręgosłupa.
   - Spokojnie młoda – usłyszałam odpowiedzi na swoje nieudolne próby wydostania się.
Samochód zatrząsnął się lekko, co wskazywało na to, że drugi mężczyzna z powrotem wsiadł do czarnej maszyny. Usłyszałam odgłos odpalanego radia, które już po chwili wydało z siebie dźwięki nijakiej, rockowej ballady. Partnerzy wydali zadowolone okrzyki, pogłośnili piosenkę na maxa, po czym zaczęli wydzierać ryja (delikatnie mówiąc) do wyraźnie nieznanych sobie słów.
Westchnęłam cicho, myśląc nad tym, czy obrabiając jednego mniej uniknęłabym takiego losu. W sumie, nie mogłam spodziewać się porażki. Wszystko zazwyczaj wygląda prosto: po zmroku zaczepiam jakiegoś młodziaka na pozbawionej tłoku ulicy, łapię go w kozi róg, wyjmuję nóż i zabieram kasę pod groźbą kilku dźgnięć. Skąd miałam wiedzieć, że akurat ten się nie zła.. no właśnie, nóż!
Zadowolona z lekko opóźnionej spostrzegawczości, wymacałam dłonią kieszeń, w której zawsze trzymałam swoje małe ostrze. Ku mojej radości, bez problemu mogłam nie tylko dosięgnąć jej, jak również wyciągnąć broń oraz wepchnąć ją pod krępujące mnie liny. Teraz potrzebowałam tylko zasłony dymnej.. Gwałtownie szarpnęłam się, wykrzykując spod chustki najróżniejsze bluźnierstwa skierowane pod adres porywaczy. Wierciłam się i przekręcałam, aż w krótce tracąc równowagę spadłam na dywanik leżący za siedzeniem przedniego pasażera, wcześniej silnie uderzając barkiem o skórzany fotel. Zdziwiony kierowca przyciszył muzykę.
   - Stary, sprawdź co dzieję się z tyłu – rozkazał przyjacielowi, nie odrywając wzroku od ulicy. – No chyba że chcesz, żebym wpakował nas w jakąś latarnię.
Mężczyzna siedzący na fotelu o który walnęłam, odwrócił się, szybko wyłapując moją postać wzrokiem.
   - Nie złapaliśmy foczki, tylko waleczną lwicę – powiedział z przekąsem. – Niestety, coś jej nie wyszło i z kocicy została mokra plama na twoim dywaniku.
   - Mam nadzieję, że to z mokrą lamą jest tylko przenośnią – zaśmiał się obrzydliwie drugi porywacz. - Zatrzymujemy się, żeby ją poprawić?
   - Nie ma po co – stwierdził po chwili pierwszy. – Tak czy siak nie da nam spokoju.. no trudno panienko, następne czterdzieści kilometrów pojedziesz tam.
Obydwaj wybuchli śmiechem, ponownie pogłaśniając radio, z którego tym razem powolnie sączyła się piosenka żywcem wyciągnięta z epoki romantyzmu.
„I w ten sposób załatwiłam sobie przepustkę do wolności” – pomyślałam z zadowoleniem.
Idealnie ułożona, zasłonięta przez sterczące do góry nogi oraz materiał fotela, zagłuszona rytmami płynącymi z radia. Szybko sięgnęłam dłonią do kieszeni, wciągając z niej nóż. Przekrzywiłam rękę, by uzyskać dostęp do krępujących mnie szmat, pod które delikatnie wsunęłam ostrze tak, aby nie uszkodzić i tak pełniej zadrapań skóry. Po chwili, upewniając się, że żaden z porywaczy nie zawraca sobie mną głowy, rozpoczęłam żmudny proces przecinania grubego materiału.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X