wtorek, 11 października 2016

OD Jane CD Nick

Pierwsza noc, spędzona w małej, obskurnej celi w podziemiach starego centrum handlowego, minęła mi na gorączkowym rozmyślaniu nad ewentualną ucieczką. Niestety, ku mojemu przerażeniu, już po kilku godzinach sprawdzania każdej możliwości, byłam wręcz stu procentowo pewna niepodważalnej siły metalowych krat oraz drzwi, dzielących mnie od krótkiego korytarzyka prowadzącego do wyjścia. Nie czuła się również na siłach oczekiwać cudu, podczas którego jeden z mężczyzn wypuścił by mnie ze zwyczajnej, ludzkiej dobroci. Zrezygnowana, ułożyłam się w miarę wygodnie na zimnej ziemi po czym zapadłam w płytki, czujny sen.

***


Następnego dnia obudził mnie zgrzyt zamka otwierającego główne drzwi, oraz dźwięki dwóch, twardo stąpających po szarych płytkach postaci.
   - Na pewno chcesz akurat ją? – dosłyszałam niepewny głos, w którym rozpoznałam jednego z wczorajszych porywaczy. – Jest nowa, nie wprowadzona. Może się stawiać.. i to bardzo.
W odpowiedzi mężczyzna otrzymał jedynie śmiech, raz po raz przeplatany cichym kaszlem typowym dla palaczy.
   - Lubię ostre dziewczyny – oznajmiła druga postać, uspokajając się. – Trochę będzie stawiała opór, jednak po chwili odda mi się z przyjemnością!
Gdybym poprzedniego dnia zjadła co więcej niż skromny obiad, prawdopodobnie zwróciłabym wszystko co dalej tkwiłoby niestrawione w moim brzuchu. Słowa mężczyzny wstrząsnęły mną do żywego. Delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej, rozciągając zesztywniałe od długotrwałego leżenia na twardej posadzce kości. Niechcący wydałam przy tym cichy jęk, przez co uwaga mężczyzn, chcąc nie chcąc, skupiła się na mojej postaci.
   - O wilku mowa – mruknął porywacz, którego wczorajszy wspólnik określał imieniem Asmyr. – Jesteś pewny?
   - Oczywiście – odparł stojący obok niego szatyn, posyłając mi obrzydliwe, figlarne spojrzenie.
Porywacz westchnął jedynie, opierając palce u nasady nosa.
   - Zgoda – odparł po chwili namysłu, wyjmując z kieszeni klucz do mojej celi. – Za piętnaście minut tam gdzie zawsze. Bądź gotowy.

***


Kręciłam się wściekle po małym, umeblowanym pod kształt sypialni pomieszczeniu, nie dopuszczając do siebie myśli o tym co za chwilę ma się zdarzyć. Po rozstaniu się z klientem, porywacz wywlekł mnie siłą z celi, po czym przytargał tu, opuszczając pomieszczenie ze słowami 'nie buntuj się, a będzie dobrze'.
  "Pojebało ich wszystkich!" pomyślałam wściekle, siadając na krwisto czerwonym materacu dwuosobowego łózka.
Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk otwieranego zamka, po którym do pokoju wkroczył ten sam brązowowłosy mężczyzna, którego dane było mi widzieć piętro niżej.
   - Och, widzę, że Asmyr się wywiązał - powiedział z zadowoleniem, wieszając na oparciu drewnianego krzesła czarną kurtkę.
Przeszły mnie ciarki. Gwałtowne odsunęłam się na druga stronę mebla, mierząc mężczyznę drapieżnym wzrokiem.
   - Jeśli cokolwiek mi zrobisz.. - syknęłam ostrzegawczo, wbijając paznokcie w miękki materiał.
Mężczyzna ignorując moje groźby podszedł bliżej, uśmiechając się pod nosem, po czym rzucił się na łóżko przygniatając mnie swoim ciężarem. Natarczywie zbliżył się do mojej twarzy, przywierając cuchnącymi alkoholem oraz tytoniem wargami do moich, popękanych od mrozu ust.
Przez chwilę leżałam, nieruchomiejąc ze zdziwienia, jednak po chwili przejęłam pałeczkę - jak najmocniej ugryzłam go w język, który nie wiadomo kiedy znalazł się w moich ustach, a podwinięta do góry prawą nogą zadałam silny cios w brzuch faceta.
Mężczyzna cofnął się do tyłu, zwijając się w pól, oplatając potraktowane z buta miejsce rękoma.
Zadowolona ze swojego osiągnięcia wstałam z łóżka, ocierając usta ręką.
   - Ostrzegałam - warknęłam, dobijając mężczyznę kolejnym kopniakiem.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X