niedziela, 4 grudnia 2016

OD nick'a CD Kiara

Leżałem w moim pokoju, sam, owiany nudą codzienności. Totalnie zapomniałem o wielu rzeczach, które miałem dzisiaj do załatwienia. Opłaty, działalności, kursy, nie przejmując się nimi zarzuciłem na siebie kołdrę i zasnąłem.

***

Ze snu wyrwały mnie otwierające się drzwi wyszły z nich mnóstwo reporterów, dziennikarzy i różnych obcych ludzi. Od razu zerwałem się na równe nogi i zdezorientowany zacząłem szukać drogi ucieczki. 
-Kto ich tu wpuścił?!-zapytałem sam siebie, cofając się do tyłu pod naporem tłumu. Wszyscy krzyczeli, lampy błyskowe też dawały o sobie znać, mikrofony wręcz pchały się w stronę moich ust.
-Panie Marcus, czy to prawda, że dowodził pan grupą przestępczo-terrorystyczną "Tytani"?
-Czy to pan odpowiada za wszystkie rozboje?
-Czy wie pan, że najniższa kara za pana występki to dożywocie?
Pytania przytłaczały mnie z każdej z możliwych stron, gdzie tylko bym się odwrócił stali tam obcy ludzie.Słowa padające z ich ust zmuszały mnie do wyjścia z pokoju,  który był jakby zarośnięty parą wodą.Wybiegłem z pokoju, o mały włos nie łamiąc sobie nogi, która wplątała się w jedną z dziur w podłodze i ugrzęzła. Ponownie zacząłem biec w stronę schodów ewakuacyjnych, by być jak najszybciej na , gdyż czułem,  że mimo młodego, zdrowego i silnego ciała jestem na skraju zawału. Oparłem ręce o kolana i wziąłem parę głębokich wdechów, po czym pobiegłem na parking chcąc uciec, bo już po chwili znowu słyszałem, jak wszyscy jak szaleni biegną w ślad za mną po schodach. Otworzyłem pojedynczy blaszany garaż i od razu rzuciłem się w stronę emerytowanego pojazdu, który po chwili czekania brawurowo odpalił silnik. Dziennikarze byli już, dlatego wyjeżdżając potrąciłem jednego z nich. Wcisnąłem gaz do dechy i odjechałem w stronę jednaj z po bliższych pustyń.

***

-Jaki ja głupi! Nie wziąłem wody...-zganiłem sam siebie, uderzając sie w czoło. Byłem już dość mocno odwodniony i ledwo co trzymałem kierownicę, która zdawała się być całkowicie odkręcona. Zostało 8 km do najbliższego miasta. Oczy same mi się zamykały, a czarne mroczki zasłaniały większość pola widzenia. Nadal byłem przerażony tym co się stało, takie zdemaskowanie poważnie zaszkodziło i mi i  Tytaną. Powoli na horyzoncie zaczęły ukazywać się mi wierzchołki najwyższych budynków, słońce powoli zachodził dodając tej chwili niewyrażonego piękna. 

***

Podjechałem do najbliższej znalezionej kawiarni, spokojnie parkując pod jej wejściem. Ubrałem się tak, by nikt nie mógł rozpoznać we mnie ani Marcusa ani Nicka. Pociągnąłem za klamkę, po czym usłyszałem dzwoneczek sygnalizujący sprzedawcę o nowym gościu.Usiadłem na jednej z czerwonych kanap, były niebywale wygodne. Zamówiłem to co zwykle, czyli mocne espresso z dodatkiem malutkiego ciasta . Poprosiłem obsługę, by włączyła telewizor na jakieś stacji informacyjnej i dała najgłośniej jak można. Oczywiście, gdy tylko czarny ekran rozjaśniał moim oczom ukazała się informacja dnia, ukazywała ona moją twarz z żenującym nagłówkiem: "Marcus - największy zdrajca względem Hrondy?". Rzecz jasna spekulująca rozmowa prowadzącego z widzami była niezbędna, więc czym prędzej wyłączyłem telewizor. Jednak w jego ekranie zobaczyłem odbicie maszerujących członków Tytanów, pod przewodnictwem Asmyra! Od razu wybiegłem na ulicę, by opowiedzieć przyjacielowi co się stało, jednak, gdy maszerujący w strojach żołnierzy zatrzymali się z broniami wycelowanymi we mnie zamarłem, a po trzech sekundach wszyscy nacisnęli spust. Gdy kule właśnie miały przeszyć moje ciało poczułem nagły wstrząs i znalazłem się na sali szpitalnej, kroplówka przypięta do mojego ramienia mieniła się czerwonym kolorem krwi. Wiele stojących nade mną osób wyglądało jakby coś krzyczeli, jednak do mnie dochodziły tylko ciche szepty. 

niedziela, 4 grudnia 2016

Od kiary CD nick

-Ty myślisz, że ja nie mam medyków?! Śmieszne!- rzucił zarzucając na siebie znalezioną obok kanapy starą kurtkę - Żegnam! – dodał jeszcze i gdy już chciał wychodzić, nagle przez drzwi ktoś wpadł celując we mnie z karabinu.
- Nie ruszać się! - warknął jakiś młody gówniarz! Spojrzałam na karabin. Był zabezpieczony, wiec podeszłam do niego a lufa dotknęła mojej klatki piersiowej. Chłopak się zdziwił. Spojrzałam mu w oczy i się odezwałam:
- Gdybyś chciał mnie zabić, to odbezpieczył byś broń! A jest zabezpieczona! - powiedziałam do niego, po czym zwróciłam się do mężczyzny, któremu pomogłam:
- Masz świetnych ludzi! – dodałam kpiąco się śmiejąc. – Jeśli twoi ludzie są tak dobrzy jak Ty, to gratulacje! – dodałam jeszcze, podchodząc do chłopaka, szybkim ruchem wyjęłam mu z rąk karabin i spojrzałam na niego broń.
- To zbyt niebezpieczna zabawka dla kobiet! – warknął mężczyzna, któremu pomogłam i chciał podejść, żeby odebrać mi karabin.
W tej samej chwili, szybko odbezpieczyłam karabin i wycelowałam w niego. Zamarł.
- Nie dla mnie! – odrzekła z dużą pewnością siebie i z kpiną w głosie. – Bawiłam się lepszymi zabawkami, ta nie jest zła ale do najleprzych też nie należy! Często się zacina – dodałam po czym zabezpieczyłam karabin i rzuciłam go w chłopaka, a właściwie to młodego „szczeniaka”.
- Oby twoi medycy byli lepsi niż twoja głupota! A teraz wypad! – warknęłam. – Nie potrzebuję kolejnych klaunów! A Ty! – zwróciłam się do mężczyzny, któremu pomogłam – Obym Cię więcej na oczy nie widziała! – warknęłam lodowato, po czym wyrzuciłam ich za drzwi. Świetnie! I po co ja mu pomagałam?! Co każdy facet to kompletny idiota!
**
Nie było mi dane odpocząć jednak po tym zajściu, bo od razu dostałam wezwanie do szpitala! Spojrzałam na pager i odczytałam wiadomość „jesteś bardzo potrzebna! Przyjedź najszybciej jak się da!” NO ŁADNIE! – pomyślałam. Najpierw chamski dupek z bronią a tera to! Jak widać nie mogli sobie poradzić z kolejną falą rannych… Westchnęłam ciężko i szybko wyszłam. Wzięłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Na miejscu gdy tylko weszłam, od razu zobaczyłam że jest bardzo źle. Na izbie przyjęć, wszędzie była krew… Wszędzie było czuć jej mdlący i metaliczny zapach. Szybko przebrałam się w fartuch lekarski i zaczęłam opatrywać rannych. Po jakiś trzydziestu minutach, zdążyłam popatrzeć pięć osób. Szybko zbyłam z siebie krew i biegłam do następnego pacjenta.
Okazało się że był nim mój dawny kolega z policji! Miał rozbitą głowę i duże rozcięcie na lewej nodze.
- Jake! Co Ci się stało na Boga! – powiedziałam rzucając ko na rany.
- Był kolejny strajk i jeden z gówniarzy rozciął mi nogę! Niech ja go dorwę! – warknął lecz zaraz tego pożałował, gdyż ból wtedy się nasilił.
- Dorwiesz go, kiedy opatrzę Ci nogę! – powiedziałam stanowczo i zaczęłam działać. Zatamowałam krwawienie i zszyłam ranę lecz stracił dużo krwi, wiec trzeba było jej troszkę przetoczyć… Gdy zdjęłam rękawiczki, nagle kogo zobaczyłam?! Tego dupka, któremu pomogłam! Był w garniturze i przyszedł do mojego kolegi, który był już opatrzony.
- Marcus?! Co Ty tu chłopie robisz?! – spytał zdziwiony Jake.
- Przyszedłem zobaczyć co z Tobą, bo słyszałem, że podobno nieźle oberwałeś! – powiedział.
Podeszłam do nich i facet imieniem Marcu, jeśli było to jego prawdziwe imię, zdziwił się na mój widok. Posłałam mu kpiący uśmiech i wstrzyknęłam Jakowi lek uśmierzający ból.
- Jeśli będziesz grzeczny, to za godzinę dostaniesz kolejna dawkę! – powiedziałam uśmiechając się do Jaka. Zaśmiał się na to szczerze.
- To typowe dla Ciebie! Zawsze byłaś wredna! – powiedział zadzierając w uśmiechu wąsa.
- Wy się znacie? – wtrącił się ten cały Marcus.
- A pewnie! To moja koleżanka z policji! Była dowódcą sił specjalnych ale niestety nas opuściła… A szkoda! – zwrócił się do mnie – Bo lubiłem jak zdzierasz Mikemu ten durny uśmiech z jego tępej twarzy, gdy miałaś rację! – dodał śmiejąc się. Zaśmiałam się razem z nim na te wspomnienia.
- Ta… Stare dobre czasu! – powiedziałam – A kim jest Twój kolega, który ma równie tępą twarz? - spytałam siego wskazując na Marcusa i posłałam mu złośliwy uśmiech.
- Znajomy! Dużo by gadać! - odparł - to jest Marcus - przedstawił go.
- Rozumiem! - powiedziałam tylko - A teraz wybacz Jake ale mam dużo pracy! – powiedziałam do niego, nawet nie patrząc na Marcusa, którego nie darzyłam sympatią lecz wyczułam, że najchętniej by mnie zasztyletował...
- Jasne! – odparł tylko i poszłam dalej. Tym razem poszłam do siedmioletniego chłopca. Miał chore serce przez co trzeba było na niego bardzo uważać! Razem z rodzicami często przychodził do kontroli.

- Jak tam Sam? – spytałam się chłopca – Wszystko w porządku?

niedziela, 27 listopada 2016

Od Nick'a CD kiara

Obudziłem się w nowo widzianym pomieszczeniu, było mi niewyobrażalnie zimno i czułem jakbym nie miał kawałka brzucha. Zdjąłem z siebie sterty kocy i kołder, rozglądnąłem się po pokoju, ku mojemu zdziwieniu jakaś kobieta siedziała na fotelu obok. Pośpiesznie wstałem i zacząłem szukać kuchni. Niue chciałem być wścibski jednak pragnienie dawało się we znaki. Czułem się niespodziewanie ciężko, gdy powoli sunąłem w stronę najbliższego pokoju, nie martwiłem się tym gdzie się znajduje, ani kto mnie tu przyniósł, byłem w takich sytuacjach i wiem, że jeśli ten ktoś mnie nie zabił to ma dobre zamiary. Jednak jeśli ten ktoś rozpoznał we mnie celebryte Marcusa to już inna bajka, chociaż w sumie kiedyś i tak trzeba będzie się ujawnić.

 ***

Gdy dotarłem do wymarzonej kuchni, pośpiesznie otworzyłem szafkę i wyciągnąłem z niej jeden kubek, jednak przez nagły kopniak bólu upuściłem go z głośnym hukiem. Niewątpliwie obudziłem gospodynie, gdyż już po paru chwilach stała w drzwiach. Podparłem się o blat, zrobiło mi się kurewsko słabo i ledwo co trzymałem się na nogach.
-Nic ci nie jest?!-krzyknęła przerażona, jednak nie dałem rady jej odpowiedzieć-Ej!
Rzuciła mi się z pomocą, jednak jak dla mnie to nie potrzebnie, bo przecież jeszcze trzymałem się na nogach. Jej ręce zaczęły mnie szarpać w stronę kanapy, jednak co ja co, ale nawet w chorobie mam dużo siły, a przynajmniej tyle by zostać nieruszonym.
-Zostaw mnie!-warknąłem przy kolejnej próbie zaciągnięcia mnie na kanapę, w tej samej chwili puściła mnie i tylko posłała mi pytające spojrzenie.
-Muszę szybko wyjść!-krzyknąłem szukając po kieszeniach komórki.
-Nie możesz wyjść!Jesteś poważnie ranny!-wrzasnęła zirytowana kobieta, zagradzając mi drogę. Spojrzałem na nią z niezbyt poważną miną.
-Ty myślisz, że ja nie mam medyków?! Śmieszne!-rzuciłem zarzucając na siebie znalezioną obok kanapy starą kurtkę-Żegnam!

środa, 23 listopada 2016

OD kiary Cd Nick

Miałam dzisiaj dyżur w szpitalu. Przez te zamieszki ja i moi ludzie mieliśmy pełno roboty! W dodatku jeden konował „ lekarz” się rozchorował i musiałam biegać z jednego oddziału na drugi! Dobrze że miałam szóstkę z WF-u! Mięliśmy pełno rannych policjantów i przy okazji demonstrantów. Co chwilę opatrywałam poważne rany. Tu ktoś z rozbitą głową, tu z raną postrzałową, albo jeszcze ofiara wypadku samochodowego! Istne urwanie głowy! Miałam dyżur nocny i dzienny więc 24 godziny na nogach bez możliwości snu. Gdy w końcu wszystko się uspokoiło i poszłam na chwilę do swojego „pokoju” wypoczynkowego. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – odezwałam się.
Po chwili w drzwiach pojawił się mój kolega! Doktor Fridz Jonson! Był synem ordynatora szpitala lecz nie za dobrze się ze sobą dogadywali… Często mi udzielał pomocy i mogłam na niego liczyć.
- Cześć! Nie przeszkadzam Ci? – spytał wychylając tylko głowę zza drzwi.
- Nie! Wchodź śmiało! – zachęciłam go – Dopiero co przyszłam, ale pewnie zaraz znowu będę musiała iść – powiedziałam i głośno westchnęłam.
Po chwili wszedł i włączył czajnik na kawę i usiadł na fotelu, naprzeciwko mnie.
- Kiepsko ostatnio wyglądasz! – przyznał. Zawsze nie owijał w bawełnę, tylko walił prosto z grubej rury!
- Kiepsko ostatnio sypiam – przyznałam – W dodatku te dodatkowe dyżury za Dżejsona! Eh… Mam urwanie głowy! – powiedziałam i lekko ziewnęłam.
- Może idź do domu i spróbuj odpocząć a ja wezmę za Ciebie zmianę! Musisz odpocząć a ja nie mam nic ciekawego do roboty! – powiedział nagle.
- Powiedz… - zaczęłam – Chcesz wziąć mój dyżur, bo chcesz uniknąć znowu swojego ojca! Mam rację? – spytałam sarkastycznie i złośliwie się uśmiechnęłam.
Ten się lekko zaśmiał, spuścił na chwilę głowę i powiedział uśmiechając się do mnie:
- Ty to zawsze potrafisz mnie rozgryźć Liso Mongomery! – odparł również sarkastycznie.
- Przede mną nic nie ukryjesz! Pamiętasz? Byłam policjantką! – powiedziałam dumnie.
- Ta… I dlatego nic Ci nie umknie! – powiedział wciąż rozbawiony, lecz w końcu spoważniał – To co?! Zgodzisz się? – spytał z nadzieją.
- Może tak… A może nie… Hm… Sama nie wiem – drażniłam go lekko.
- Wredota z Ciebie! Powiedz wreszcie! – powiedział z lekka poirytowany lecz uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
- Zgoda! Marzę o odpoczynku! – powiedziałam do niego – Dzięki!
- To ja dziękuję! – powiedział zaparzył sobie kawę i wyszedł. Ja natomiast ubrałam się i wyszłam ze szpitala. Była późna noc! Gdzieś po północy. Szłam chodnikiem i słyszałam tylko swoje głośne kroki uderzające o chodnik. Nie chciałam brać taksówki, bo chciałam trochę pooddychać „świeżym” powietrzem, jeśli można to tak nazwać… Wtedy nagle usłyszałam pisk opon i strzelaninę, niedaleko mojego domu!
- No nie! Nie może być chociaż raz spokojnie?! – powiedziałam na głos i pobiegłam szybciej w stronę mojego domu. Wychyliłam się lekko zza rogu i zobaczyłam jak policja strzela do jakiś ludzi. Ci też odpowiadali ogniem! To pewnie była jedna z tych grup, co się buntuje… Cóż! Mi też się nie podobało jak nas traktują i w ogóle, więc ich rozumiałam. Cieszyłam się ze nie jestem już policjantka z jednej strony, bo bym musiała się słuchać tych wszystkich idiotów! Odeszłam w samą porę!
Wtedy nastąpiła fala wybuchów. Auta wylatywały w powietrze i wszystko stanęło w płomieniach! Słychać było krzyki ludzi i alarmy aut. Wtedy nagle kogoś zauważyłam leżącego niedaleko mnie. Był nieprzytomny i był ubrany na wojskowo. Od razu włączył się mój instynkt lekarza i podbiegłam do niego szybko!
Leżał za autem, więc może chciał się tam schronić! Od razu sprawdziłam mu puls. Serce biło lecz słabo! Był nieprzytomny, zaczęłam szukać jakiś ran i po chwili jedna zauważyłam! Była to rana postrzałowa w klatkę piersiową! Musiał być szybko zoperowany! Jednak wiedziałam, że z drugiej strony to może mu zagrozić, bo go złapią! Bądź co bądź, ale Ci wyżej postawieni najchętniej by zabili buntowników! Rozejrzałam się. Walki nadal trwały i nikt Nie zauważył rannego… Co robić?! Co robić?! W końcu zdecydowałam, że zabiorę go jakoś do siebie do domu, który stał kilka przecznic dalej!
Dobrze, że miałam zahartowane ciało, bo lekki to on nie był! Treningi policyjne zrobiły swoje! A jeszcze treningi sztuk walki… Dodały mi sporo więcej siły. Przerzuciłam go na swój bark, wzięłam jego karabin pól automatyczny i szybko zaczełam iść w stronę mojego domu.
Dotarłam na miejsce po ośmiu minutach! Od razu go położyłam na łóżku w salonie, zdjęłam z niego kamizelkę i ubrania z klatki piersiowej i zaczęłam działać! Dobrze, że zabieram zawsze ze sobą cały sprzęt i niektóre leki do domu! Złodzieje są wszędzie i zawsze trzeba się zabezpieczać! Wbiłam szybko igłę w lewą rękę mężczyzny i założyłam wenflon. Zaczęłam opatrywać ranę. Wyciągnęłam kulę i zatrzymałam krwawienie, po czy zamknęłam ranę i zabandażowałam ją. Podałam antybiotyki i czekałam aż się wybudzi. Miałam tylko nadzieję, ze nie uratowałam jakiegoś psychola, który będzie chciał mnie zabić!

Poszłam się umyć, bo byłam cała w jego krwi! Szybko z siebie zbyłam jego krew i wróciłam do salonu. Sprawdziłam ponownie puls. Lekko się wzmocnił! Kroplówka wzmacniająca była podłączona a ja cały czas monitorowałam jego stan.

środa, 23 listopada 2016

"Tylko głupiec nie boi się śmierci! Może tego nie wiesz, ale ona Ci towarzyszy przez całe życie i tylko czyha na Twoje potknięcie."


Dane: Kiara Amitachi to jej prawdziwe imię i nazwisko, lecz tylko jej towarzysze o tym wiedzą. Wśród ludzi Hrondy nazywała się Lisa Mongomery, to jej fałszywe dane.
Pseudonim: Lisica, Duch – to przezwiska, które nadano jej zanim rozpoczęło się piekło na ziemi. Teraz niektórzy nadal ja tak przezywają. Jednak nie lubi zbytnio innych przezwisk, które wymyślają jej ludzie! Możesz oberwać za wymyślenie jej innej ksywki chyba, że jej się spodoba.
Płeć: Kobieta w 100%
Wiek: 28 lat.
Praca: Dowódca służb specjalnych policji lecz jest również lekarzem, ponieważ, gdy zaczęło się piekło na ziemi, to zmieniła swój zawód na lekarza. Ma duże kontakty w policji oraz tajnych służbach.
Grupa: Tytani
Charakter: Kiara to osoba bardzo tajemnicza, która nienawidzi rozkazów! Woli działaś „solo” lecz bardzo dobrze też komunikuje się z grupą. Ma zdolności przywódcze lecz porzuciła swój stary zawód, gdyż nie widziała już w tym sensu… Jak każdy człowiek, ma swoje granice cierpliwości. Stara się być silna i nie okazywać słabości. Tłumi w sobie często emocje, co później powoduje, że emocje ja zżerają od środka. Jest odpowiedzialną osobą, która nie porzuci drugiego człowieka na pastwę losu. Nie ukazuje swojej słabej i delikatnej strony, a przynajmniej stara się to ukryć. Jest bardzo nieufna, gdyż życie dało jej solidnie w kość. Musi minąć sporo czasu i druga osoba musi sobie „zasłużyć” za jej zaufanie. Jeśli się to komuś uda, to zdobędzie przyjaciółkę oraz towarzyszkę, która nie opuści go w trudnej sytuacji. Za swoich prawdziwych towarzyszy jest w stanie oddać własne życie, podobnie jak i w słusznej sprawie. Nigdy nie wygaduje powierzonych jej sekretów, jeśli ktoś się jej zwierzy. Kiara nie jest strachliwą panną, która czeka na rycerza z bajki... Nie! Ona jest silną kobietą, która nienawidzi gdy mężczyźni mówią, że kobiety są słabe itp. Jest bardzo niezależna bo wszystko robi sama i nie lubi gdy ktoś chce ją wyręczyć. No ale to nie znaczy że nie umie przyjmować pomocy! Po prostu nie chce, żeby ktoś uważał ja za niezdarę czy coś w tym rodzaju... Można też powiedzieć że ma charakterek, bo jest bardzo uparta i zawzięta, gdy o coś walczy. Przyjmowanie rozkazów nie przychodzi jej łatwo… Często się sprzeciwia i robi cos na własną rękę. Nie potrafi słuchać się osób, które wprowadzają częsty chaos w poleceniach, ona pójdzie tylko za silnym przywódcą, który wie co robi oraz który ma nieco oleju w głowie! Cóż! Dużo jest idiotów na tym świecie, o czym zdążyła się przekonać już nie raz… Jest wytrzymałą i wysportowana osobą. Zna sztuki walki i umie strzelać czy posługiwać się niemal każdą bronią. Nienawidzi kłamców, złodziei czy oszustów! Takich by najchętniej wytępiła, lecz czasami jej samej zdarza się skłamać, gdy ktoś ją spyta o przeszłość. Dla niej ten rozdział jest zbyt bolesny i wątpi, że kiedyś o tym opowie.
Często gdy ma zwyczajnie wszystkiego dość, odcina się od wszystkich i znika, by ukryć się w jakimś miejscu, poukładać myśli, odpocząć czy też odetchnąć.
Cechy szczególne: Silne i wysportowane ciało, oraz włosy rozwiane przez wiatr. Na plecach ma parę blizn po torturach, które przeszła kiedyś… Ma niebieskie oczy, które idealnie podkreślają jej charakterek.
Historia: Ma bolesna historię! Jej rodzice zostali zamordowani gdy miała osiem lat i była podjęta programem ochrony świadków… Jej rodzice wręcz zostali zadźgani nożami na jej oczach! Później próbowano ja zabić lecz na szczęście zanim jej rodzice umarli, zdołali jej przekazać całą, niezbędną wiedze na temat życia i o tym, jak się ukrywać. Nie zostawiać po sobie najmniejszego śladu czy też jak unikać kamer bądź wtopić się w otoczenie. Jej prawdziwe dane zostały zmienione i została zaadoptowana przez rodzinę zastępcza, która nie wiedziała o jej przeszłości. Została po prostu zatajona… Kiara jednak nie miała szczęścia do opiekunów, gdyż jedni ja tłukli kijem do krwi, do utratą świadomości, drudzy przypalali papierosami i zamykali ją w ciemnych pomieszczeniach bez światła i okien! Kiara nienawidziła ludzi i stała się agresywna. Wpadała w złe towarzystwo i była w gangach lecz nie brała nigdy narkotyków i nie zabijała ludzi lecz kradła. W końcu opieka społeczna ja zabrała i trafiła do innego domu. Tym razem się jej chociaż na chwilę, wtedy poszczęściło, bo ludzie, którzy ja przygarnęli, sprowadzili ja na dobrą drogę. Kiara zaczęła się dobrze uczyć i zerwała z cały poprzednim życiem. Jednak program ochrony świadków nie mógł jej wiecznie ochraniać do skutku… Mimo iż przez długi czas uciekała, w końcu jej się to znudziło i postanowiła sama „zapolować” na swoich oprawców. Skończyło się tak że wszyscy wylecieli w powietrze. Kiara została policjantką. Z początku praca była nuda, lecz lata wysiłku sprawiły, że została dowódcą sił specjalnych policji. Wszystko szło ku dobremu, jednak nic nie trwa wiecznie! Pewnego dnia, gdy była na akcji i dowodziła, zdarzył się wypadek… Podczas strzelaniny policji z gangiem, który był ukryty w budynku na czwartym piętrze, jedna z kul trafiła w rurę z gazem i wszystko wyleciało w powietrze! Kiara i dwóch jej ludzi przeżyło, lecz reszta zginęła… Kiara bardzo to przeżyła, bo jej zadaniem było wyprowadzić wszystkich cało! Mimo wszystko jakoś starała się żyć dalej. W końcu pewnego dnia rozpoczęło się następne piekło. Ziemia została zniszczona i wszystkie narodowości zostały przymuszone do akceptacji. Kiara postanowiła odejść z policji, gdyż nie widziała już tam dla siebie miejsca, a po za tym dręczyły ja wciąż wyrzuty sumienia. Przekwalifikowała się na lekarza i nawet dobrze jej szło. Jednak denerwowało ją przymuszanie ludzi do wzajemnej akceptacji i skorumpowana władza, dlatego postanowiła, ze trzeba to jakoś rozwiązać!
Rodzina: Jej biologiczna rodzina została wymordowana, a opiekunowie zostali ofiarami wojny i także zostali zamordowani.
Orientacja: W 100% woli mężczyzn! Heteroseksualna.
Partner: Nigdy nie miała i raczej nie będzie miała, bo kto by chciał kogoś takiego z taką przeszłością! Ponadto nie wie czy by była wstanie kogoś pokochać.
Potomstwo: Brak i raczej nie ma zamiaru go mieć, bo mieć dzieci w tych czasach to istne szaleństwo!
Inne:
- Była Dowódcą sił specjalnych policji,
- Umie posługiwać się każda bronią palną oraz nożami czy też mieczem katana,
- Jest wysportowana,
- Zna sztuki walki,
- Jest teraz lekarzem,
- Nie pije,
- Nie pali,
- Nie bierze narkotyków,
- Nigdy nie była w związku,
- Czyta czasem książki,
- Ma zdolności przywódcze,
- Nienawidzi być w dużych tłumach ludzi,
- Nienawidzi imprez, uważa to za głupotę i stratę czasu,
- Nielubi osób wywyższających się, zarozumiałych,
- Czasami lubi sobie coś zanucić pod nosem bądź zaśpiewać, gdy nikogo nie ma w pobliżu,
- Lubi psy, koty i konie,
- Świetnie jeździ konno,
- Nienawidzi swoich urodzin, gdyż to w nie, jej biologicznie rodzice zostali zamordowani,
- Nie toleruje niektórych ludzi z innych narodowości.

Właściciel: pusia9 – howrse

poniedziałek, 14 listopada 2016

Od Jasmine CD Nick

Poczułam, jak ktoś mnie łapie za nadgarstek i gwałtownie odwraca. Po chwili widziałam przed sobą tego samego mężczyznę, z którym prowadziłam zawiłą dyskusję w samochodzie. Przewróciłam oczami widząc go przed sobą. Miałam tego dosyć, ale moja natura dała o sobie znać i nie dałam mu nawet dojść do słowa.
- Słuchaj, nie obchodzi mnie twoje zdanie. Ja miałam cel w tym, co robiłam, ty pewnie też, choć nie bardzo ogarniam sytuację - powiedziałam rozwścieczona. Nie znał moich zamiarów, więc głupie byłoby wypowiadanie się na mój temat. Faktem było, że bardzo łatwo można mnie wyprowadzić z równowagi, a wtedy po prostu się nie hamuje, choćby był Bogiem.
- Wychodzę z propozycją - zaczął, przymykając oczy, aby się uspokoić. Lubiłam ludzi wyprowadzać z równowagi. Już chciałam zacząć ostro dyskutować, zacząć wymieniać argumenty, że nie bardzo mnie interesuje jego propozycja i tak dalej, kiedy zaczął mówić dalej: - masz wybór. Możesz dołączyć do Tytanów. Ja nie mam nic przeciwko, możesz nam pomóc albo nadal działać sama - wzruszył beztrosko ramionami.

- Wasza działalność jest chora, ale wątpię, że sama sobie poradzę, no cóż - uśmiechnęłam się złośliwie. Mimo to, uśmiech nie był ciepły i szczery, a przepełniony ironią i złośliwością. - dostąpię tego zaszczytu i dołącze do was - prychnęłam z sarkazmem, po czym odwróciłam się, zarzuciłam kaptur na głowę, a ręce wsadziłam w kieszenie i ruszyłam przed siebie. Nie wiem gdzie szłam, ta wiadomość nie była mi potrzebna, martwić się będę, jeśli się zgubię. Od razu widać, że nie należę do osób specjalnie przejmujących się życiem.

poniedziałek, 14 listopada 2016

OD Nick'a CD Jasmine

-Ehhhh…-westchnąłem tylko, rozluźniając się na niewygodnym posłaniu-Wiesz w ogóle po co my to robimy?-zapytałem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko przewidziane milczenie.
Revia tylko patrzyła na nas w milczenie, ale doskonale widać było po niej, że jest na skraju wybuchu. Świadczyły o tym charakterystyczne dla niej nerwowe ruchy.
-Ty w ogóle masz jakiekolwiek pojęcie o działalności Tytanów?!-tym razem powiedziałem to ostrzej, tak aby wywrzeć na kobiecie poczucie winy-Jeśli myślisz, że robimy to dla zabawy to naprawdę szkoda strzępić ryja… a co do tych twoich super ważnych papierów, to naprawdę musisz być naiwna, żeby uwierzyć w to, że cokolwiek się ułoży. Sama chyba zauważyłaś jak bardzo to „państwo” jest niestabilne! A ty myślisz, że poukładasz sobie w nim życie…-w zdanie weszła Revia i jej nagły uścisk mojej ręki.
-Nick, dość!-warknęła biorąc z półki strzykawkę i przykładając ją do mojej ręki.
Nieustannie wpatrywałem się w sufit, ani na chwilę nie spuszczając z niego oka.

***

Przez resztę podróży w karetce panowała cisza, krępująca i nerwowa, na szczęście przerwał ją odgłos wyłączanego silnika. Powoli wysiadaliśmy z pojazdu, a ku mojemu zdziwieniu za kierownicą siedział Asmyr, jednak tym razem niespodziewanie solidnie trzymał się przepisów.
-Nic ci nie jest?-spytał zdenerwowany, moim zdanie od zawsze za bardzo przejmował się moim stanem, jednak to raczej ze względu na jego orientacje seksualną.

-Wszystko gra…-mruknąłem w odpowiedzi, chodź to mijało się z prawdą, jeszcze nigdy w życiu nie miałem takiego bólu głowy. Nie czekając podbiegłem do  Jasmine, bo dostrzegłem w niej coś niezwykłego, bez dwóch zdań nadawała się na Tytana. 
© Halucynowaa | WS | X X X