***
Ze snu wyrwały mnie otwierające się drzwi wyszły z nich mnóstwo reporterów, dziennikarzy i różnych obcych ludzi. Od razu zerwałem się na równe nogi i zdezorientowany zacząłem szukać drogi ucieczki.
-Kto ich tu wpuścił?!-zapytałem sam siebie, cofając się do tyłu pod naporem tłumu. Wszyscy krzyczeli, lampy błyskowe też dawały o sobie znać, mikrofony wręcz pchały się w stronę moich ust.
-Panie Marcus, czy to prawda, że dowodził pan grupą przestępczo-terrorystyczną "Tytani"?
-Czy to pan odpowiada za wszystkie rozboje?
-Czy wie pan, że najniższa kara za pana występki to dożywocie?
Pytania przytłaczały mnie z każdej z możliwych stron, gdzie tylko bym się odwrócił stali tam obcy ludzie.Słowa padające z ich ust zmuszały mnie do wyjścia z pokoju, który był jakby zarośnięty parą wodą.Wybiegłem z pokoju, o mały włos nie łamiąc sobie nogi, która wplątała się w jedną z dziur w podłodze i ugrzęzła. Ponownie zacząłem biec w stronę schodów ewakuacyjnych, by być jak najszybciej na , gdyż czułem, że mimo młodego, zdrowego i silnego ciała jestem na skraju zawału. Oparłem ręce o kolana i wziąłem parę głębokich wdechów, po czym pobiegłem na parking chcąc uciec, bo już po chwili znowu słyszałem, jak wszyscy jak szaleni biegną w ślad za mną po schodach. Otworzyłem pojedynczy blaszany garaż i od razu rzuciłem się w stronę emerytowanego pojazdu, który po chwili czekania brawurowo odpalił silnik. Dziennikarze byli już, dlatego wyjeżdżając potrąciłem jednego z nich. Wcisnąłem gaz do dechy i odjechałem w stronę jednaj z po bliższych pustyń.
***
-Jaki ja głupi! Nie wziąłem wody...-zganiłem sam siebie, uderzając sie w czoło. Byłem już dość mocno odwodniony i ledwo co trzymałem kierownicę, która zdawała się być całkowicie odkręcona. Zostało 8 km do najbliższego miasta. Oczy same mi się zamykały, a czarne mroczki zasłaniały większość pola widzenia. Nadal byłem przerażony tym co się stało, takie zdemaskowanie poważnie zaszkodziło i mi i Tytaną. Powoli na horyzoncie zaczęły ukazywać się mi wierzchołki najwyższych budynków, słońce powoli zachodził dodając tej chwili niewyrażonego piękna.
***
Podjechałem do najbliższej znalezionej kawiarni, spokojnie parkując pod jej wejściem. Ubrałem się tak, by nikt nie mógł rozpoznać we mnie ani Marcusa ani Nicka. Pociągnąłem za klamkę, po czym usłyszałem dzwoneczek sygnalizujący sprzedawcę o nowym gościu.Usiadłem na jednej z czerwonych kanap, były niebywale wygodne. Zamówiłem to co zwykle, czyli mocne espresso z dodatkiem malutkiego ciasta . Poprosiłem obsługę, by włączyła telewizor na jakieś stacji informacyjnej i dała najgłośniej jak można. Oczywiście, gdy tylko czarny ekran rozjaśniał moim oczom ukazała się informacja dnia, ukazywała ona moją twarz z żenującym nagłówkiem: "Marcus - największy zdrajca względem Hrondy?". Rzecz jasna spekulująca rozmowa prowadzącego z widzami była niezbędna, więc czym prędzej wyłączyłem telewizor. Jednak w jego ekranie zobaczyłem odbicie maszerujących członków Tytanów, pod przewodnictwem Asmyra! Od razu wybiegłem na ulicę, by opowiedzieć przyjacielowi co się stało, jednak, gdy maszerujący w strojach żołnierzy zatrzymali się z broniami wycelowanymi we mnie zamarłem, a po trzech sekundach wszyscy nacisnęli spust. Gdy kule właśnie miały przeszyć moje ciało poczułem nagły wstrząs i znalazłem się na sali szpitalnej, kroplówka przypięta do mojego ramienia mieniła się czerwonym kolorem krwi. Wiele stojących nade mną osób wyglądało jakby coś krzyczeli, jednak do mnie dochodziły tylko ciche szepty.